Ścieżka: inicjacja (1.)

15. 03. 2018
V międzynarodowa konferencja egzopolityki, historii i duchowości

Stał w pobliżu pustyni. Duży, biały, ozdobiony reliefami latających lwów - postaci Inanny. Został oddzielony od pustyni wysokimi murami, aby piasek nie docierał do ogrodu pełnego drzew i zieleni. Piękny dom. Szliśmy ścieżką prowadzącą do domu. Babcia trzymała mnie za rękę, a matka za drugą. Zwolnili, żeby to nadrobić. To była moja pierwsza podróż, w której towarzyszyłem im w wykonywaniu ich zadania. Robiło się ciemno i w twarze wiał ciepły wiatr.

Milczeli. Obie kobiety milczały, aw powietrzu unosiło się napięcie. Nie rozumiałem dlaczego i nie miałem wtedy do czynienia z tym. Miałem pięć lat i była to moja pierwsza podróż do pacjenta. Spodziewałem się emocji i przygody - poświęcenia się zadaniu, które wykonywali od lat i które, jak wiedziałem, miało coś wspólnego z życiem.

Przyszliśmy do domu. Nubijczyk czekał na nas przy wejściu i wprowadził nas do środka. W środku było pachnąco i zimno. Przyjemne zimno. Inna pokojówka zabrała nas do toalety, żebyśmy po drodze mogli się odświeżyć i przygotować wszystko, czego potrzebowaliśmy. Mama mojej babci wydała jej instrukcje, których nie do końca rozumiałem, i zapytała o stan matki. Więc rodzi się dziecko - jedyne, co zrozumiałem z tej rozmowy.

Babcia zdjęła mi ubranie, umyła mnie i pomogła założyć białą, powiewną szatę, starannie zapakowaną w bagaż, żeby nie dostał się do niego brud. Jej spojrzenie było pełne troski. Potem wysłała mnie, żebym zaczekał na nią w sąsiednim pokoju. Kolumny, kwiaty, mozaika pełna scen. Musieli być bogatymi ludźmi. Przeszedłem przez parter domu, oglądając zdjęcia na ścianach i sprzęcie.

Wysoki mężczyzna o zmartwionej twarzy zszedł po schodach. Zatrzymał się obok mnie i uśmiechnął. Chwycił mnie za rękę i poprowadził do stołu. Milczał. Spojrzałem na niego i poczułem jego smutek, strach, oczekiwanie i niepewność, które towarzyszyły temu wszystkiemu. Położyłem dłoń na jego dużej, ciemnobrązowej dłoni, aby złagodzić jego ból, który był moim wtedy. Spojrzał na mnie, podniósł mnie i posadził na swoich kolanach. Oparł brodaty podbródek na mojej głowie i zaczął cicho śpiewać. Śpiewał piosenkę, której słów nie rozumiałem, ale której melodia była piękna i smutna. Wtedy weszła prababcia.

Mężczyzna zamilkł i zwalił mnie z kolan. Prababka skinęła głową i skinęła, żeby usiadła. Poleciła mi iść z nią.

Weszliśmy po schodach i nie mogłem się doczekać, aby zobaczyć, jakie sekrety mnie przedstawią. Babcia stała przed drzwiami i czekała na nas. Jej spojrzenie znów było pełne, ale nie zwróciłem uwagi. Obie kobiety spojrzały na siebie i otworzyły drzwi. Kobieta z dużym brzuchem leżała na dużym łóżku, chroniona przed wzrokiem ciekawskich i latającymi owadami przez zwiewające zasłony. Brzuch, w którym zostało ukryte nowe życie. Obie kobiety stały w drzwiach, a babcia popchnęła mnie do przodu. Poszedłem zobaczyć się z kobietą. Jej włosy nie były tak ciemne jak włosy większości kobiet, ale miały kolor słońca. Uśmiechnęła się i skinęła na mnie, abym usiadł obok niej. Wspiąłem się na łóżko.

W tym momencie po karku przebiegł mi dreszcz. Moje oczy zamgliły się, a na rękach pojawiła się gęsia skórka. Nagle wiedziałem, że kobieta umrze. Ale ona niczego nie zauważyła. Wzięła mnie za rękę i położyła na moim brzuchu. Poczułem ruch żywej istoty w środku. Życie, które pulsowało i które za chwilę poprowadzi walkę o wydostanie się z ciemności brzucha umierającej kobiety do światła świata.

"Czy czujesz, jak kopać?" Zapytała kobieta.

"Tak, proszę pani," powiedziałem. "On jest chłopcem pełnym życia i siły".

Spojrzała na mnie ze zdumieniem. W tym momencie babcia i prababcia przyszły do ​​łóżka.

"Skąd wiesz, że on jest chłopcem?" Zapytała kobieta.

- Nie wiem, skąd wiem - odpowiedziałem z dziecinną szczerością, spojrzeniem oczekującym na rozkazy babci. - Urodzi się z księżycem - dodałem, wyskakując z łóżka.

"Nadal jest czas" - powiedziała babka do kobiety. "Spokojnie, pani, a my przygotujemy wszystko, czego potrzebujemy."

Podeszliśmy do drzwi. Obie kobiety spojrzały na siebie dziwnym spojrzeniem, a potem babka powiedziała: "Czy wiesz, co chciałem ją uratować?"

Babcia skinęła głową i pogłaskała mnie po włosach. „Jeśli to jej przeznaczenie, lepiej, żeby jak najszybciej dowiedziała się, co ma robić”.

Zeszliśmy po schodach do mężczyzny, który nadal siedział przy stole. W tym momencie zrozumiałem jego lęki, smutek i strach, które go wypełniły. Podbiegłem do niego i upadłem na kolana. Owinęłam ramiona wokół jego szyi i szepnęłam mu do ucha: „Będzie chłopcem, a jego imię będzie Sin”. Chciałem rozproszyć smutek i ból. Wnosząc odrobinę nadziei do jego duszy i łagodząc ból, który sprawiały mi jego emocje.

„Dlaczego grzech?” Zapytał mężczyznę i wskazał kobietom, które ze zdziwieniem obserwowały moje nieodpowiednie zachowanie, że nic się nie stało.

- Urodzi się z księżycem - powiedziałem mu i zszedłem na dół.

„Chodź” - powiedziała babcia - „musimy przygotować wszystko, co niezbędne do porodu”.

Poszliśmy do kuchni, sprawdziliśmy, czy jest wystarczająco gorącej wody i czysta ściereczka. Prababka została z mężczyzną. Położyła dłoń na jego ramieniu i wyglądała bardziej dostojnie niż kiedykolwiek.

Prababka była tęgą kobietą, której włosy zaczynały szarzeć, tworząc na środku czarno-srebrne strumienie. Szanowała tylko wyglądem. Wielkie czarne oczy, które mogłyby spojrzeć w głąb duszy i ujawnić wszystkie jej sekrety. Niewiele mówiła. Jej głos był donośny i głęboki. Mogła pięknie śpiewać, a jej piosenki koiły każdy ból. Ilekroć coś robiłem, trzymałem głowę spuszczoną i wpatrywałem się w ziemię. Zawsze unosiła mój podbródek, żeby spojrzeć mi w oczy, a potem po prostu patrzyła przez długi czas. Nie odezwała się, nie przeszukała mnie za kłopoty, które zrobiła, po prostu patrzyła iz jej punktu widzenia strach zniknął. Z drugiej strony kochałem jej dłonie. Ręce miękkie jak najdelikatniejszy materiał. Ręce, które mogłyby gładzić i ocierać łzy, które wypływały ze mnie, gdy byłam zraniona lub bolała mnie dusza z dzieciństwa.

Babcia była inna. W jej oczach było dużo miłości. Jej głos był kojący i cichy. Śmiała się dużo i rozmawiała ze mną. Odpowiadała na wszystkie moje pytania, gdy nie znała odpowiedzi, prowadziła mnie tam, gdzie mogłem ją znaleźć. Nauczyła mnie czytać, abym mógł znaleźć to, czego potrzebowałem w bibliotece. Opowiedziała mi o mojej matce, która zmarła, gdy miałam roczek, oraz o moim ojcu, który zmarł przed moim urodzeniem. Opowiedziała mi o bogach i ludziach żyjących w innych krajach.

Na zewnątrz robiło się ciemno. Prababka weszła do drzwi, spojrzała na mnie i zapytała: „Czy już czas?” Zaskoczyło mnie jej pytanie. Byłem zdumiony, że zapytał mnie o coś, w czym była ekspertem, a nie mnie. Wyjrzałem na zewnątrz. Niebo było ciemne, a księżyc wynurzał się zza chmury. Pełnia księżyca.

Poszliśmy na górę do pokoju kobiety, która miała urodzić swoje dziecko. Mężczyzna stał teraz przy oknie, jego oczy były czerwone od łez, a policzki mokre. Trzymałem babcię za rękę. Bałem się. Weszliśmy do pokoju. Pokojówki były gotowe, a kobieta zaczynała rodzić. Opuchnięty brzuch i ściany. Trwało to długo, ale w końcu urodziła dziecko. Mały, pomarszczony i pokryty krwią. Prababka złapała dziecko, przecięła pępowinę, poszła umyć dziecko i owinęła je czystą szmatką. Babcia opiekowała się kobietą, która była wyczerpana i ciężko oddychała. Zerknęła na mnie, żeby podejść do dziecka, ale kobieta ją powstrzymała. Wyciągnęła teraz do mnie dłoń, lekko się trzęsąc. Wziąłem ją za rękę i uczucie chłodu wokół jej szyi nasiliło się. Podszedłem do niej, wziąłem myjkę i wytarłem jej spocone czoło.

Spojrzała mi w oczy i zrozumiałem, że ona też wie, co ją teraz czeka. Uśmiechnąłem się. Trzymałem moją dłoń w jej, a drugą położyłem na jej czole. Kobieta ciężko oddychała i nie mogła mówić. Nie musiała. Wiedziałem, co miał na myśli. Obrazy stanęły przed naszymi oczami. Nogi miałam ciężkie, oczy rozmazane i obserwowałam, co dzieje się dookoła jak przez zasłonę dymu. Pokojówki poprawiły łóżko i zabrały zakrwawioną pościel. Prababka przyniosła płaczące dziecko i położyła je obok kobiety. Puściła moją dłoń i pogłaskała syna. Mężczyzna wszedł do drzwi i podszedł do niej. Łzy zniknęły z jego oczu, a na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. Nie mogłem się ruszyć, więc moja prababcia wzięła mnie w ramiona i wyniosła z pokoju. Spojrzała na babcię z karcącym spojrzeniem.

"Moglibyśmy ją uratować," powiedziała i nie zrozumiałem.

"Nie, nie sądzę", odpowiedziała. "Jest zbyt silny i będzie musiał nauczyć się go kontrolować i ukrywać".

Nie rozumiałem, o czym on mówi, ale powoli zacząłem budzić się z nieprzyjemnego uczucia rozpływania się w sobie.

Służący przyniósł kosz, na którym leżało łożysko.

„Chodź”, powiedziała babcia, „musimy wykonać zadanie.” Podeszła do drzwi, a ja poszedłem za nią. Nubijczyk czekał na nas z łopatą w dłoni. Babcia przykryła koszyk białym obrusem i skinęła na niego. Otworzył drzwi i wyszliśmy do ogrodu.

"Co teraz?" Zapytałem ją.

„Musimy poświęcić łożysko drzewa” - powiedziała. „Drzewo będzie wtedy kojarzone z dzieckiem do końca dni”.

Na zewnątrz było ciemno i zimno. Drzewa majaczyły na tle księżycowego nieba. Wydawało się, że zagnieździł się w koronie jednego z nich. Wskazałem na księżyc i drzewo. Babcia zaśmiała się i skinęła głową. Nubijczyk zabrał się do pracy. Wykopał dół. Pracował ostrożnie, aby nie uszkodzić korzeni drzewa. Kiedy skończył, odszedł od dołu, oparł łopatę, ukłonił się babci i wrócił do domu. Drugi był tylko sprawą kobiet.

Babcia wykonała odpowiednie rytuały, po czym położyła mi w dłoniach koszyk z łożyskiem i skinęła głową. Powtórzyłem za nią wszystko najlepiej, jak umiałem. Podszedłem do dołu, ostrożnie położyłem kosz na dnie i spryskałem wszystko wodą. Spojrzałem na nią, a ona wskazała na łopatę. Zacząłem ostrożnie wypełniać łożysko. Łożysko, z którego drzewo będzie pobierać składniki odżywcze. Ceremonie odbyły się i wróciliśmy do domu.

Nubijczyk otworzył drzwi. W środku czekał na mnie mężczyzna. Wziął mnie za rękę i poprowadził na górę. On sam stanął przed drzwiami i wysłał mnie do żony, abym poszedł do mojego pokoju. Dziecko spało obok niej. Teraz czysto i cicho. Oddech kobiety pogorszył się. W jej oczach był strach i błaganie. Próbowałem przezwyciężyć nieprzyjemne uczucie, które ciągle powracało. Usiadłem na łóżku obok niej i położyłem dłoń na jej gorącym czole. Uspokoiła się i położyła drugą rękę na mojej dłoni. Przed moimi oczami zaczął się otwierać długi, jasny tunel. Towarzyszyłem kobiecie do jego połowy. Pożegnaliśmy się tam. Jej twarz była teraz spokojna. Potem obraz zniknął i znalazłem się z powrotem na środku pokoju na łóżku. Kobieta już nie żyła. Ostrożnie wziąłem śpiące dziecko i umieściłem je w łóżeczku. Moje nogi nadal były ciężkie i niezdarne. Bałem się, że potknę się i upuszczę dziecko. Potem wróciłem do kobiety i zamknąłem jej powieki.

Powoli i niechętnie podszedłem do drzwi. Otworzyłem je. Mężczyzna stał ze łzami w oczach. Bolał go ból. Serce w piersi mojego dziecka waliło. Tym razem to ja wziąłem go za rękę i zaprowadziłem do jego zmarłej żony. Uśmiechała się. Nie pozwoliłem mu tam stać długo. W łóżeczku było dziecko - jego dziecko - które nie miało jeszcze imienia. Wiedziałem, a raczej podejrzewałem, że nazwisko jest ważne. Więc wziąłem go do łóżka, wziąłem dziecko i podałem mu. Sen.

Mężczyzna wstał z dzieckiem w ramionach, a łzy spadły mu na głowę chłopca. Poczułam bezradność, smutek, ból. Wtedy melodia piosenki, którą śpiewał na dole, znów była w moich uszach. Zacząłem nucić melodię, a mężczyzna dołączył. Śpiewał piosenkę, której słów nie znałem i nie rozumiałem. Zaśpiewał piosenkę synowi i ból zaczął ustępować. Wyszedłem.

Byłem wyczerpany, zmęczony nowymi przeżyciami i nieprzyjemnymi uczuciami, które uderzyły mnie bez ostrzeżenia. Prababička stanął za drzwiami i czekał. Ledwo ją widziałem, moje kolana pękły, a ona mnie złapała.

Potem powiedziała coś, co zaparło mi dech w piersiach. Powiedziała: „Jestem z ciebie dumna. Bardzo dobrze się spisałeś. Naprawdę jesteś bardzo przydatny. To był pierwszy komplement, jaki zapamiętałem z jej ust. Chwyciłem ją za szyję i płakałem. Znowu byłem dzieckiem. Płakałem, aż zasnąłem.

Ostrożnie mnie obudzili. Nie mogłem długo spać, ponieważ na zewnątrz było jeszcze ciemno. Księżyc w pełni wyglądał jak srebrny placek. Babcia pochyliła się i powiedziała cicho: Nadal musimy nadać dziecku imię. Wtedy możesz spać tak długo, jak chcesz, Subhad.

Wciąż byłem zdenerwowany, że nie śpię i nie rozumiałem też, dlaczego mnie to obudziło, bo imię zawsze nadawała najstarsza i była to moja prababcia. Zabrali mnie do łazienki. Umyłam się, a babcia pomogła mi założyć nową sukienkę. Wyszedłem. Prababcia podeszła do mnie powoli. Masywny, dostojny, gapiący się iz uśmiechem na twarzy. Uspokoiłem się. W dłoni trzymała uroczysty płaszcz. Podeszła do mnie, skłoniła się i zmieniła go nad moją głową. Spojrzałem na nią ze zdumieniem.

"Dziś podajesz swoje imię. To życzenie ojca - powiedziała z uśmiechem. "Sam go wybrałeś, pamiętasz?"

Płaszcz był dla mnie długi i utrudniał chodzenie. Więc prababka wzięła mnie w ramiona i zabrała do pokoju przeznaczonego na ceremonie. Tam przed ołtarzem bogów stał mężczyzna z dzieckiem. Było to niezwykłe, ponieważ dziecko zawsze było trzymane przez kobietę i chociaż nie mogła, zazwyczaj była reprezentowana przez inną kobietę lub pokojówkę. Jego żona nie żyła, a on postanowił nie delegować jej zadania nikomu innemu, tylko przyjąć jej rolę - rolę żony, przynajmniej w tym przypadku, a ja nie miałem innego wyboru, jak tylko ją uszanować.

Prababicka położyła mnie na skrzyni i poprawiła mi płaszcz, żeby spadł. Byłem dumny z mojego nowego zadania, ale jednocześnie bałem się tego. Widziałem już ceremonie wręczania imion, ale nigdy nie śledziłem ich tak dokładnie, aby mieć pewność, że mogę to zrobić bezbłędnie.

Mężczyzna podszedł do mnie i odebrać dziecko do mnie: „Pobłogosław swoją kochankę,” powiedział jak głosił zarządzenia. "Błogosław mego syna, którego na imię jest grzech".

Prababka stała po mojej prawej stronie, a babcia po lewej. Wziąłem ceremonialną trzepaczkę do prawej ręki, a babcia podała mi miskę wody w lewą. Zrobiłem więc odpowiednie zaklęcia, aby oczyścić wodę i dodać jej mocy. Ostrożnie namoczyłem trzepaczkę w misce, a następnie spryskałem dziecko wodą. Ona płakała.

Pochyliłem się i pogłaskałem go po policzku. „Będziesz nosił imię tego, który oświetla ścieżkę zagubionych w ciemności” - powiedziałem do dziecka, patrząc na moją prababkę, aby sprawdzić, czy cokolwiek zepsułem. Miała uśmiech na twarzy, więc kontynuowałem: „Nawet w mrocznych czasach będziesz dawać światło nadziei, tak jak teraz.” Wtedy moje oczy zamgliły się. Gdzieś w oddali zabrzmiał płacz dziecka i wszystko wokół zniknęło. Prawie nie zauważyłem słów, które wypowiedziałem. „Tak jak woda morska zależy od księżyca, tak w twoich rękach zdrowie i życie ludzi będzie zależało od twojej decyzji i wiedzy. Będziesz tym, który może wyleczyć dolegliwości ciała i duszy… „Wtedy wszystko było okryte ciemnością i nie wiedziałem absolutnie nic, co powiedziałem.

Wszystko zaczęło wracać do normy. Prababka zbladła, ale w jej oczach nie było złości, więc się nie bałem. Zakończyłem ceremonię i pobłogosławiłem dziecko i mężczyznę.

Księżyc świecił na zewnątrz. Dziecko uspokoiło się. Mężczyzna umieścił dziecko na ołtarzu Siny i złożył ofiarę jego bóstwu. Stałem na klatce piersiowej iz dziecięcą ciekawością obserwowałem, co się wokół mnie dzieje. Ceremonie się skończyły. Babcia mnie zsiadła, prababcia zdjęła płaszcz i schowała go do pudełka. Zadanie zostało wykonane i mogliśmy wyjść. Znowu zacząłem się męczyć. Doświadczenia były zbyt silne. Narodziny i śmierć w jeden dzień, a przy tym wszystkim uczucia, których nie znałem i które mnie zdezorientowały. Spałem całą drogę do domu.

Słońce było już wysoko, kiedy obudziłem się w swoim pokoju. Z sąsiedniego pokoju usłyszałem głosy obu kobiet.

- Jest silniejsze niż myślałem - powiedziała babcia ze smutkiem w głosie.

"Wiedziałeś o tym" - powiedziała babka. "Wiedziałeś, że będzie silniejszy niż twoja córka."

"Ale nie spodziewałem się takiej siły," odpowiedziała i usłyszałem, że płacze.

Kobiety zamilkły. Prababicka zajrzała do pokoju i powiedziała normalnym głosem: "Podejdź do lenistwa." Potem uśmiechnęła się lekko i dodała: "Czy umierasz z głodu, prawda?"

Pokiwałem głową. Miałem głód i cieszę się, że znów jestem w domu. Wczoraj noc była gdzieś daleko, nowy dzień zaczął się jak wiele poprzednich i nie mogłem się doczekać wszystkiego, co działo się wcześniej.

Umyłem się i zjadłem. Kobiety były trochę ciche, ale nie zwracałem uwagi. To już się zdarzyło. Wysłali mnie, bym się bawił z dziećmi pokojówek. Zaskoczyło mnie to - zgodnie z planem miała to być nauka, a nie gra. Nie było wakacji.

Dzień przebiegł gładko i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek miało się zmienić w moim dotychczasowym życiu. Babcia wyszła po południu, a prababcia jak zwykle przygotowywała lekarstwa według przepisów zapisanych na glinianych tabliczkach. Gdy leki będą gotowe, służący rozprowadzą je do domów poszczególnych pacjentów. Nikt nie zawracał mi głowy pracą domową ani nauką przez cały dzień, więc cieszyłem się wolnym czasem.

Zadzwonili do mnie wieczorem. Pokojówka zabrała mnie do łazienki i ubrała w czyste ubranie. Następnie udaliśmy się do recepcji. Stał tam ksiądz rozmawiający ze swoją prababcią. Zamilkli w chwili, gdy wszedłem.

"Nadal jest bardzo mała," powiedział, patrząc na mnie. Byłem niesympatyczny.

„Tak, wiem” - odpowiedziała, dodając: „Wiem, że te umiejętności zwykle rozwijają się w okresie dojrzewania, ale przyszło jej to wcześniej i jest bardzo silne. Ale jest również możliwe, że te zdolności zanikną w okresie dojrzewania ”.

Stałem w drzwiach z głodu, ale trochę ciekaw, co ten człowiek naprawdę chce.

"Chodź tu, dziecko," powiedział z uśmiechem.

Nie chciałem go. Nie podobało mi się to, ale moja prababcia zmarszczyła brwi, więc niechętnie poszedłem.

"Mówisz, że wczoraj był po raz pierwszy od urodzenia," powiedział, uśmiechając się ponownie.

"Tak, proszę pana. Przy narodzinach i śmierci "- odpowiedziałem.

Skinął głową i milczał. Milczał i patrzył na mnie. Potem zrobił to, co zrobiła jego prababcia. Uniósł moją brodę i spojrzał mi w oczy. W tym momencie to się powtórzyło. Obrazy zaczęły pojawiać się przed moimi oczami, świat wokół nich był spowity mgłą, a ja czułem jego uczucia.

Puścił mój podbródek i położył mi rękę na ramieniu. "Wystarczy, dziecko - powiedział - nie chciałem cię przestraszyć. Możesz grać. "

Spojrzałem na moją prababkę, a ona skinęła głową. Podszedłem do drzwi, ale zatrzymałem się tuż przed nimi i spojrzałem na niego. W głowie mi szumiało. Moje myśli mieszały się z jego myślami - była walka, której nie można było powstrzymać. W tym momencie wiedziałem wszystko, o czym myślał, i nie mogłem nic na to poradzić. Ale to mnie uspokoiło. Wiedziałem, że zostanę w domu i to wystarczyło.

Patrzył na mnie i wiedziałem, że wiedział, co się stało w tej chwili. Już się go nie bałem. Liczyło się tylko to, że nadal będę z babcią i prababcią i że moje życie jeszcze się nie zmieni. Jeszcze nie. Babcia wróciła późno. W półśnie zarejestrowałem, jak całuje mnie w policzek i życzy mi dobrej nocy. Jej głos był smutny. Pokojówka obudziła mnie rano. To było niezwykłe. Umyła mnie, ubrała i zaprowadziła do nakrytego stołu. Babcia i prababcia nosiły ubrania podróżne i milczały.

Kiedy jedliśmy, prababička spojrzał na mnie i powiedział: "Dzisiaj jest twój wielki dzień, Subad. Dzisiaj odwiedzicie świątynię po raz pierwszy i jeśli wszystko pójdzie dobrze, będziecie się codziennie uczyć. "

Babcia milczała, patrzyła na mnie ze smutkiem i głaskała mnie po włosach. Zacząłem się bać. Nigdy nie byłem długo poza domem i przynajmniej jeden, jeśli nie oboje, zawsze był ze mną.

Widząc, że zikkurat był kuszący, ale nauka mnie nie podobała. Czytałem częściowo, nauczyła mnie moja babcia, ale nadal nie pisałem.

„Zostanę, ale nadal w domu?” - zapytałem prababkę ze strachem w głosie. - Nie zostawią mnie tam, prawda?

Prababicka spojrzała na mnie surowo: - Mówiłem ci, że będziesz tam codziennie, nie żebyś tam został. Musisz uważać na to, co mówią inni. "Potem pomyślała, opierając brodę na jej dłoni, wpatrując się we mnie, ale spojrzała przeze mnie. Powstrzymało mnie, ponieważ za każdym razem, gdy robiłem to, czym teraz była, myliłem się z niewłaściwym zachowaniem. "Dzisiaj odprowadzimy cię do świątyni, Sabad, nie martw się, ale wtedy dojedziesz tam. Nie martw się, wrócisz do domu po południu.

Poleciła im posprzątać ze stołu i poprosiła, żebym wstał. Zbadała, co mam na sobie, i stwierdziła, że ​​moje ubrania nadają się do zwiedzania świątyni. Podłączyła samochód i odjechaliśmy.

Nad miastem górował ziggurat, którego nie można było przeoczyć. Jego personel składał się głównie z mężczyzn. Było tam tylko kilka kobiet. Weszliśmy po schodach do głównej bramy i im wyżej byliśmy, tym mniejsze miasto pod nami. Częściej musieliśmy odpoczywać, bo na dworze było gorąco i prababci trudniej było się wspinać. Kapłani na dole zaoferowali jej nosze, ale odmówiła. Teraz wydawał się nieco żałować swojej decyzji.

Weszliśmy do sali pełnej wysokich kolumn, kolorowych mozaik na ścianach, metalowych i kamiennych artefaktów. Prababka skierowała się w prawo. Wiedziała to tutaj. Moja babcia i ja szliśmy za nią, patrząc na dekoracje. Milczeliśmy. Doszliśmy do wysokich dwuczęściowych drzwi, przed którymi stał strażnik świątyni. Zatrzymaliśmy. Strażnicy pokłonili się głęboko swojej prababce, a ona ich pobłogosławiła. Potem westchnęła cicho i skinęła, żeby się otworzyli.

Mamy światło i jasność. Z tyłu byliśmy bardziej świadomi niż oni widzieli montaż. Myślałem, że An An siedzi na podwyższonym miejscu. Chwyciłem moją babcię za rękę i łzy pojawiły się w moich oczach. Bałem się. Bałem się nowego środowiska, ludzi i wszystkich nieznanych tutaj w środku. Nie mogłem powstrzymać szlochu.

Prababka zatrzymała się i odwróciła. Spuściłem oczy i próbowałem powstrzymać szloch, ale nie mogłem. Jak zawsze uniosła mój podbródek i spojrzała mi w oczy. Nie było w nich złości ani wyrzutów sumienia. Była w nich miłość i zrozumienie. Jej usta się uśmiechnęły i szepnęła cicho: - Naprawdę nie ma się czego bać, Subhad. Jesteśmy tu z tobą. Tutaj nikt cię nie skrzywdzi, więc przestań płakać. "

Wydawało się, że zbliża się do nas mężczyzna. Ten sam człowiek, który odwiedził nas wczoraj w domu. Towarzyszyła mu dziewczyna w wieku około dziesięciu lat, o czarnej skórze i kręconych włosach. Mężczyzna zatrzymał się przed nami. Ukłonił się swojej prababce: „Witam cię, cenna i czysta, w siedzibie najwyższego wśród Dingirów”.

A następnie powitał nas i zwrócił się do mnie: „Šubad, to ELLIT, Twój przewodnik w świątyni i nauczania. Mam nadzieję, że dobrze się dogadacie. "

Ukłoniłem się mężczyźnie, jak głoszono moralnie, a potem Ellit ukłonił się. Uśmiechnęła się do mnie i uścisnęła mi dłoń. Następnie ruszyliśmy dalej. Babcia z mężczyzną z przodu, babcia i ja z Ellitem.

Przyjechaliśmy przed spotkaniem. Tam na poszczególnych stopniach siedzieli zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Ellit odłączył się ode mnie i wyszedł z pokoju bocznymi drzwiami. Mężczyzna ułożył się z powrotem na miejscu, zostawiając nas tylko we trójkę pośrodku.

Prababicka usiadła na gotowym siedzisku i jeszcze raz uspokoiła mnie, że nie mam się czym martwić: "Zadadzą tylko pytania" - powiedziała. "Będziemy następny. Spotkamy się ponownie. "

Moja babcia milczała, tylko pieściła moje włosy. Potem babcia pochyliła się i pocałowała mnie w twarz. Wyszli.

Obejrzałem obecnych. Na razie wszyscy milczeli. Nie mogłem zobaczyć mężczyzny siedzącego w górnej części dużego okna, ponieważ oślepiło mnie światło padające na mnie z okna. Wtedy to się powtórzyło. Znajomy hałas i trwająca walka pojawiły się w jego głowie. Moje myśli zmieszały się z myślami mężczyzny i miałem zmieszanie w głowie. Próbowałem myśleć tylko o tym, co powiedziała moja prababcia. Że nic mi się nie stanie i że będą czekać obok mnie. Nagle ustało, jakby ktoś przerwał połączenie.

- Shubad - powiedział z góry. Podniosłem głowę. Światło paliło mnie w oczy, ale starałem się to znieść. Mężczyzna poinstruował, a służący wrzucili przez okno szmatkę, która przygasiła światło. Schodził. Miał gładko ogoloną twarz i ozdobiony turban na głowie, z którego po bokach wychodziły długie siwe włosy. Podszedł do mnie. W tej chwili nie wiedziałem, co robić. Zwykle prosił mnie o ukłon, ale siedziałem na siedzeniu, które było zbyt wysokie. Nie mogłem zejść sam. Przynajmniej pochyliłem głowę i położyłem ręce na piersi.

- W porządku - powiedział, podchodząc do mnie.

Podniosłem głowę i spojrzałem na niego. Byłem zdezorientowany w mojej duszy. Sam w środku nieznajomych. Sam bez babci i prababci. Oczy mu się zamgliły, a wzdłuż kręgosłupa zaczął wzbierać chłód. To było inne niż kobiety. To było jak wołanie o pomoc. W ustach miałem dziwny smak obcej materii. Potem wszystko zaczęło wracać do normy.

Mężczyzna patrzył na mnie. Poczekał, aż w pełni docenię moje otoczenie, a potem pochylił się i poprosił mnie, aby inni mogli usłyszeć pytanie: "Więc co, Sabad, czy muszę szukać następcy?"

Cesta

Więcej części z serii