Nie jesteśmy sami w kosmosie (5.): Spotkanie z obcym w Caracas i Bahia Blanca

3 15. 02. 2018
V międzynarodowa konferencja egzopolityki, historii i duchowości

W moim piątym kawałku cudownej układanki, z którą prawdopodobnie nigdy się nie pogodzę, poznamy więcej dowodów na to, że nie jesteśmy jedynymi ostrzami inteligentnego życia we Wszechświecie.

Przyjrzymy się południowoamerykańskiemu państwu Wenezuela, gdzie to niezwykłe wydarzenie miało miejsce na 28.11.1954. Ciężarówka wyruszyła o drugiej nad ranem Caracas do Petara dwóch tubylców - Gustavo Gonzalesa i Jose Ponce. Kiedy dotarli około jednej trzeciej do Petar, musieli szybko hamować po przejściu ostrych zakrętów. Droga zablokowała promienny półkulisty obiekt, który unosił się wokół 1,5m nad drogą. Gonzales i Ponce wyszli ostrożnie z samochodu. Jeszcze nie spotkali tego pojazdu na swoich drogach. Ich zdziwienie rosło, gdy małe stworzenie wyłoniło się ze świecącego obiektu, owiniętego jasnobrązową maską lędźwiową. Obcy miał ciemną skórę i był pokryty krótkimi, sztywnymi włosami. Gonzales chciał złapać obcego nieznajomego. Nie powinien być ciężki - jego waga jest szacowana przez 18 - 20kg. Ale Gustavo był okrutnie w błędzie; kiedy dotknął nieznanego, małe stworzenie kopało go wokół 5a!

Jego asystent, Ponce, niczego nie oczekiwał i pobiegł na posterunek policji. Na szczęście nie było daleko, jakieś dwie przecznice dalej. Biegnąc, zobaczył dwie inne postacie biegnące do ich maszyny. Oboje nosili coś, co wyglądało jak roślina wyrwana z korzeni. W tym momencie oszołomiony Gonzalez po mimowolnym locie powietrza musiał poradzić sobie z ogromnym lękiem przed nagimi intruzami. Kiedy podeszło do niego jedno ze stworzeń, pociągnął nóż i dźgnął go w ramię. Ale ... nóż odskoczył, aw tym momencie Gustaw uderzył coś w twarz. Mimo to udało mu się uciec i dotrzeć na posterunek policji. Kolejne testy medyczne wykazały, że są one całkowicie trzeźwe, ale w wielkim szoku. Mamy dowód prawdziwej historii wyznanie lekarza, który studiował Gonzalez i Ponce. Gdy wrócił do rany od pacjenta, stał się naocznym świadkiem zdarzenia. Został na tyle długo, by dowiedzieć się, co się dzieje. Potem cicho zniknął, aby uniknąć niechcianej uwagi ...

Możemy również wspomnieć o przypadku nagranym przez 7.5.1955 w dzienniku Caracas El Universal. Opowiada o dziwnej historii czołowego inżyniera. Mówił o tym owalna maszyna znaleziona na polu obok autostrady w rejonie Bahia Blanca w Argentynie. Jasne światło błysnęło na szczycie kopuły dziwnej maszyny. Z boku były małe drzwi, a odważny inżynier wszedł do środka. Co tam znalazł? Znalazł tam trzy małe stworzenia pod okrągłym włazem. Byli ubrani w brązowe kombinezony. Jeden siedział przy tablicy kontrolnej, a dwa pozostałe leżały na małych sofach. Wszyscy wyglądali na martwych. Według szacunków inżyniera, zmierzyli większość 120cm. Miały ciemnobrązową skórę i pożółkłe oczy.

Że tylko kosmopolityczni goście wybierają południowoamerykańskie ziemie i ignorują Europę? Ale gdzie. 20.12.1958 to w Szwecji dwóch młodych mężczyzn - kierowca 25y i 30-letni student przed trzema rano z domowej dyskoteki. Nagle zobaczyli ogromny świecący obiekt na przejściu. Zatrzymali się i ciekawość zmusiła ich do pójścia do budynku. Owalna maszyna na trzech nogach wokół 1m nad ziemią. Poplecznicy wpatrywali się w nieznany obiekt, ale wtedy stało się coś strasznego - cztery siwowłose stworzenia złapały je i chciały zabrać je na statek. Studentowi udało się wydostać z samochodu i wpaść do samochodu. Niefortunny kierowca nagle został sam przeciwko czterem najeźdźcom o 120. Na szczęście udało mu się owinąć wokół znaku drogowego. Po meczu 4-7 minut długich intruzów opuściło nocną scenę horroru, a po chwili rozjarzony nieznany statek zniknął w nocnym niebie pełnym gwiazd.

Na koniec jedno ważne zdanie dla Hansa Gustavssona: "Jest jedna rzecz, której nie mogę zapomnieć o tym strasznym doświadczeniu - stworzenie strasznie cuchnie!"
Możemy również wspomnieć o dziwnym doświadczeniu 10.9.1954 z wioski Quaroubles z Francji, gdzie 34let Marius Dewild pół do jedenastej wyszło przed dwór leżący obok linii kolejowej i zobaczył wielki obiekt w ciemności. A potem, w świetle latarki, zobaczył dwie małe istoty w lśniących kombinezonach z dużymi, być może szklanymi, hełmami na głowach. Kiedy spadł do bramy ogrodu, chciał zamknąć się, by nie stworzyć żadnego stworzenia, był zaślepiony przez białą wiązkę masywnego obiektu. Nie mógł się poruszyć i musiał czekać, aż białe paraliżujące światło przestanie go oświetlać, aby opuścić to miejsce. Oficjalne śledztwo wykazało, że coś bardzo ciężkiego było na drewnianych podkładach. Niektóre osoby śpiące były tak spalone, że upadły, gdy się dotknęły.

Nie warto pisać o kolejnych spotkaniach i świadectwach wiarygodnych świadków z całego świata. Pisałem wcześniej o spotkaniach ludzi z małymi istotami z kosmosu. I nie tylko ja, ale z pewnością wielu z was, drodzy czytelnicy, pomyślcie też o tych ważnych pytaniach: "Czy wszyscy myślą? Że będziemy rzadkością w tym nieskończonym wszechświecie? Tylko tutaj, na Ziemi, jest życie - i nigdzie indziej? "

Więc, nie tylko ja, odpowiadam: JESTEŚMY NIE NAWET WOBEC SOBIE!

Nie jesteśmy sami w kosmosie

Więcej części z serii