Trzecia Rzesza: Baza 211 na Antarktydzie (6.): Latający spodek
2 24. 01. 2017Pod koniec 1946 roku doświadczony polarnik admirał Richard E. Byrd otrzymał zadanie poprowadzenia naukowej ekspedycji na Antarktydę. Dostała znak kodowy Wysoki skok.
Zadaniem wyprawy amerykańskiej było zbadanie części kontynentu lodowego zwanej Krajem Królowej Maud, czyli Nowej Szwabii. Był jednak co najmniej dziwnie wyposażony. Na wybrzeża Antarktydy wysłano: lotniskowiec, 13 statków różnego typu, 25 samolotów i helikopterów. Tylko 25 naukowców dołączyło do wyprawy, ale do 4100 marines, żołnierzy i oficerów! Wkrótce amerykańskie gazety podały, że prawdziwym celem wyprawy było odnalezienie tajnej „Bazy 211” należącej do nazistów.
Budowę bazy rozpoczęli dowódcy III Rzeszy w 1938 roku. Początkowo statek badawczy został wysłany na kontynent lodowy. Wodnosamolot na pokładzie wykonał zdjęcie prawie jednej czwartej kontynentu i rzucił na lód metalowe flagi ze swastyką. Niemcy ogłosiły się właścicielem rozległego terytorium zwanego Nową Szwabią.
Następnie okręty podwodne z „wilkami morskimi” admirała Karela Dönitza potajemnie wypłynęły na wybrzeże Antarktydy. Po zakończeniu drugiej wojny światowej znaleziono dokumenty wskazujące na to, że w Nowej Szwabii badacze znaleźli system połączonych ze sobą jaskiń na gorące powietrze. Kiedy Dönitz dokonał bilansu wyników wyprawy, powiedział: „Moi nurkowie znaleźli prawdziwy raj na ziemi”. W 1943 roku wypuścił kolejną niezrozumiałą dla wielu frazę: „Niemiecka flota morska jest dumna z tego, że po drugiej stronie świata stworzyła fortecę niedostępną dla Führera”.
Aby podziemne miasto mogło spokojnie istnieć na Antarktydzie podczas drugiej wojny światowej, niemiecka flota morska podjęła bezprecedensowe środki bezpieczeństwa. Każdy samolot lub statek, który pojawił się nad oceanem, obmywając Ziemię Królowej Maud, natychmiast zniknął na dnie. Od 1939 roku systematyczne pozyskiwanie Nowej Szwabii i budowa tajnej nazistowskiej bazy tzw Podstawa 211.
Raz na trzy miesiące statek o nazwie Schwabenland wypływał na Antarktydę. W ciągu kilku lat przewozili na Antarktydę maszyny górnicze i inny sprzęt, w tym kolej, wagony, a także ogromne drążarki tuneli. Do dostawy Podstawa 211 korzystali z 35 największych okrętów podwodnych, z których zdemontowali sprzęt i przystosowali go do przewozu ładunków różnego typu. Według pułkownika amerykańskiego Wendella Stevensa, który pod koniec wojny pracował w dywizji rozpoznawczej, Niemcy zbudowali oprócz nich osiem ogromnych łodzi podwodnych typu cargo. Wszystkie zostały wystrzelone i używane wyłącznie do potajemnego transportu ładunków Podstawa 211.
Pod koniec wojny Niemcy mieli dziewięć firm badawczych testujących projekty „latających dysków”. Według pułkownika Witalija Szelepowa, który zebrał sporo materiału z historii okupacji Antarktydy przez Niemców, w czasie II wojny światowej przeniosli przynajmniej jedną taką firmę na Antarktydę i rozpoczęli produkcję maszyn latających. Za pomocą łodzi podwodnych przetransportowali tysiące więźniów z obozów koncentracyjnych na południowy kontynent jako siłę roboczą, wybitnych naukowców i ich rodziny, a także członków Hitlerjugend - puli genów przyszłej „czystej” rasy.
W podziemnym mieście odizolowanym od świata zewnętrznego naukowcy przeprowadzili badania mające na celu stworzenie nadczłowieka, który będzie rządził światem, ale także ulepszenie broni, która podbiłaby cały świat. Taka technologia też była dyskietki. Pod koniec XX wieku w niektórych zagranicznych gazetach pojawiły się artykuły mówiące, że niemieckim badaczom udało się znaleźć repozytoria starożytnej wiedzy w Tybecie. Materiały te zostały wykorzystane do rozwoju i produkcji pod koniec II wojny światowej zupełnie nowych urządzeń latających w postaci dużych latających dysków, które osiągały prędkość do 20 kilometrów na godzinę i mogły latać po całym świecie.
Wrócimy teraz do ekspedycji admirała Byrda. W pierwszym miesiącu prac amerykańskie samoloty wykonały około 49 3 zdjęć lodowatego kontynentu na lądzie królowej Maud i zaistniała potrzeba bardziej szczegółowych badań naziemnych. I stało się coś niewytłumaczalnego: 1947 marca XNUMX r. Ledwo rozpoczęte badania zostały przerwane i statki szybko zawołały do domu.
Rok później, w maju 1948 roku, opublikowali sensacyjny artykuł na łamach europejskiego magazynu „Brizant”. Okazuje się, że praca wyprawy została przerwana z powodu „twardy opór przeciwnika„. Podczas starć stracili jeden statek, cztery myśliwce, zginęły dziesiątki ludzi. I musieli zostawić kolejne dziewięć samolotów z powodu ich bezużyteczności. Artykuł opublikował wspomnienia członków załogi samolotów bojowych. Piloci opowiadali o niesamowitych rzeczach: „latających dyskach” wynurzających się z powierzchni wody, atakach, dziwnych zjawiskach atmosferycznych, trudnościach psychicznych…
Uwaga o zderzeniu amerykańskich samolotów z nieznanymi „latającymi dyskami” w prasie była tak nieprawdopodobna, że większość czytelników uznała ją za dziennikarską kaczkę. Minęło kilkadziesiąt lat, odkąd z lodowatego kontynentu rozeszły się doniesienia, że UFO w kształcie dysku pojawiają się tu kilka razy częściej niż na innych obszarach.
Najsłynniejszy przypadek miał miejsce w 1976 roku. W tym samym czasie japońscy naukowcy zarejestrowali na radarach 19 okrągłych obiektów, które „wylądowały” na Antarktydzie prosto z kosmosu i nagle zniknęły z ekranów.
W 2001 roku solidny amerykański magazyn Weekly World News opublikował raport, że norwescy naukowcy znaleźli tajemniczą wieżę w głębi kontynentu antarktycznego, około 160 kilometrów od Mount McClintock! Wysokość budynku wynosiła około 28 metrów. Został zbudowany z setek lodowych bloków i przypominał strażnicę średniowiecznego zamku. Biorąc pod uwagę zamiłowanie nazistów do średniowiecznej symboliki, mimowolnie drukowana jest idea, czy została stworzona przez SS, którzy uważają się za następców dzieła niemieckich zakonów rycerskich.
Ostatnio pojawiła się hipoteza, że to tajemnica Podstawa 211 nadal istnieje i nadal działa, został ponownie otwarty. W gazecie Ufological ukazał się artykuł Olgi Bojarinovej o szczególnym wydarzeniu, które wydarzyło się na Antarktydzie w marcu 2004 r. Kanadyjscy piloci znaleźli na lodzie szczątki latającej maszyny i sfotografowali je. Na zdjęciach był szeroki krater, pośrodku którego znajdował się uszkodzony latający dysk. Ze względu na bardziej szczegółowe badania wysłano specjalną wyprawę w ten obszar, ale nie znaleziono już ani dyskoletu, ani fragmentów.
A teraz najciekawsze. Dwa tygodnie później 85-letni Lance Bailey przybył do Toronto Tribune, gdzie opublikowano zdjęcie latającej maszyny. Powiedział dziennikarzom, że pochodzi z Rosji, a jego prawdziwe nazwisko to Leonid Belyj (Leonid Belyy). W czasie wojny więziony był w obozie koncentracyjnym, którego więźniowie pracowali w tajnej wojskowej fabryce samolotów w zamieszkałym miejscu Peenemünde.
- Jestem w szoku - powiedział Lance Bailey. „Przecież na zdjęciach są zdjęcia urządzenia obok siebie, które widziałem na własne oczy 60 lat temu”. Wyglądało jak odwrócona patelnia na małych nadmuchiwanych kółkach. Ten „naleśnik” zasyczał, przeleciał nad betonową powierzchnią i zawisł na wysokości kilku metrów.
Jeśli więc nie opublikowali w gazecie najnowszej dziennikarskiej „kaczki”, wygląda na to, że na Antarktydzie nadal istniały niemieckie tajne służby. Podstawa 211 i wyprodukowano na nim dyskietki. Sam fakt katastrofy jednej z latających maszyn i przegląd, z jakim szczątki zostały dosłownie usunięte z nosa Kanadyjczyków, świadczą o tym, że tajna podziemna baza nadal działa.