Bliskie spotkania

15. 07. 2013
V międzynarodowa konferencja egzopolityki, historii i duchowości

Niekończący się ruch samochodu zatrzymał się. Twardy facet na bagażniku chwycił wodze swojego bliźniaka. Jeśli konie miały hamulce, można powiedzieć, że były posiniaczone. Z wnętrza samochodu było niewyraźne "Au!" I przekleństwo, po którym następowało kilka kaprysów. Składane i wyrównane towary przeznaczone do pozostawania w ruchu do przodu i reagowały na drgania przez podrażnione przegrupowanie. Dla biednego człowieka w samochodzie stał się trudnym przeciwnikiem w tym momencie.

Oprócz mocnego ramienia w kraciastej koszuli żagiel poślizgnął się, odsłaniając gniewną twarz chłopca. "Co to jest, tato?" Ojciec nie odpowiedział. Zamiast tego spojrzał uważnie przed samochód. Ze swojej pozycji chłopiec nic nie zobaczył, więc poczołgał się i przewrócił oczami. "Tak, to miłe!" Wymruczał.

Bladoniebieski kot stał kilka metrów przed kopytami, na samym środku drogi. Nie poruszyła się i bez mrugnięcia wpatrywała się w samochód. Wtem krzyk dziewczyny wyszedł z okna: "Zostań, nie ruszaj się!" Na zarośniętym lewym brzegu pojawiła się drobna postać. Szarpnęła się przed wóz, chwyciła kota i pobiegła na skraj po drugiej stronie drogi. Tam zatrzymał się, zwierzę przywarło do piersi, a ona wpatrywała się w dwóch turystów. "On jest mój!" Płakała i warknęła.

"Uspokój się, dziewczyno" - powiedział mężczyzna z obręczami. "Nikt ci tego nie zabierze. Pobiegł prosto na drogę, lepiej go pilnuj!

"Ona nie musi oglądać!" "Jest wystarczająco sprytny i dba o siebie. On mnie obserwuje! "

Spojrzał na nią i pomyślał o tym, co mała dziewczynka robi sama. "Gdzie są twoi rodzice?" Zapytał.

"Nie mam! Nie potrzebuję moich rodziców. "

Chłopak zwrócił się do ojca, z jakiegoś powodu nie podobała mu się odpowiedź. "Czy staniemy tutaj, czy pójdziemy?" Powiedział nieprzyzwoicie. Ale on tylko rozejrzał się i spojrzał na dziewczynę. "Skąd jesteś, panienko?"

"Z daleka. Nie możesz tego wiedzieć! "Odpowiedziała z powagą. "Ale teraz mieszkam w Hrazdival. Mniej więcej ".

"Mniej więcej", przełknął dla siebie, pod gęstą, brodatą brodą. "Wioska jest daleko. Co tutaj robisz? Zgubiłeś się? "

"Nie straciłem!" Była zdenerwowana. "I nie jestem sam. Nie widzisz? Podniosła podłe ciało kota, które nie wyciskało więcej niż wody. "Jesteśmy tutaj, aby polować!"

Pomachał jej ręką i nie obiecał jej żadnego niebezpieczeństwa. Było to dokładnie dobroduszny człowiek, jeden z tych ojcowską typu, a ponieważ dziewczyna była pozornie tylko kilka lat młodsza od swojego syna, zaczął jej poczuć pewną odpowiedzialność. Był malutki, brudny, a jej włosy długie i płaskie. Poczuła się nieswojo. I jako kupców, którzy w obrocie głównie odzieży i tekstyliów w nim jej poszarpaną sukienkę i wzbudziły trochę współczucia.

"Jestem Rožhden Macafous, kupiec. Bierze towary do miasta - powiedział. "Czy masz imię?"

"Każdy ma imię", powiedziała.

"A jaki jest twój?"

"Jestem Varda."

"Varda. A jak inaczej? "Zapytał.

"Wcale nie, tylko Vard."

Dzień zbliżał się do wieczora, a dziewczyna siedziała obok kupca, kot na kolanach. Młody Macafous, złapany w tył samochodu, nie był w dobrym humorze, a ich nowy pasażer był tylko trochę zadowolony. Siedział wśród kolorowych rolek tekstyliów i czytał. Stary kupiec postanowił przedłużyć swoją drogę do miasta i, w tym czasie, zabrać dziewczynę z powrotem do swojej wioski. Przecież w otwartym regionie Hrazdival słynęło ze słynnej tawerny "For Two Goats", a Rožhden od lat ma nadzieję, że prędzej czy później ją podniesie. Taka była okoliczność.

Często nie lubił rozrywki. W końcu była to wdowa, która większość życia spędzała na zakurzonych drogach Kulah w głębi lądu i zaciągnęła ze sobą swojego małego syna tam, gdzie poszedł. Nie był tym podekscytowany i nie miał wyobraźni, jak wielki jest jego ojciec, nie wiedział nic lepszego o tym, co może zrobić dla chłopca. Chociaż podróżował po całym świecie przez swój zawód, wiedział o nim większość szlaków handlowych i krajobrazu. Po wielu latach widok dwóch kołyszących się koni zaczął znużać śmiercią. Odczołgał się jak ślimak jak ślimak i miał nadzieję, że jedna z tych ścieżek doprowadzi go do odkupienia lub przynajmniej zapomni. Biedna kobieta nigdy go nie zauważyła. Nadal myśląc o tym, jak dobre płótno może tkać iz jaką dumą i entuzjazmem sprzedał się mieszczanom i tzw. Błogosławionemu,

to jest szlachetność. Towary były pożądane i cenione, i dobrze sobie radziły. W jej palcach i jego twardości była bogata przyszłość. Kiedy ich syn się urodził, nadali mu imię Fryštýn i byli szczęśliwi. Ale chyba na świecie tylko ograniczona ilość szczęścia, a jeśli kupuje w pewnym momencie zbyt postanawia suwerennej władzy realokacji go gdzie indziej, tylko z własnej mądrości. Może.

Mimo że ich działalność była kontynuowana, a miejsca u tkaczy nadal były zajęte, nigdy już nie było tak samo. Smutne zakonnice, choć zręczne i pracowite, nie mogły dostarczyć wózowi Rožhdena tak wysokiej jakości, że nawet cudowne błogosławieństwo by się skończyło. Tkanina straciła nieco blasku, a jej serce zostało bliznami. Nie chciał zostawić swojego dziecka w smutnym domu pełnym kobiet i włóczni, sądząc, że zabierze go do handlu i uczyni go mężczyzną, jak tylko może. Jednak każda inna podróż zdawała się prowadzić coraz bardziej pod górę. Nie zaakceptował tego, ale brudna dziewczyna obok niego miała podobny efekt do bezpańskiego płaszcza przeciwdeszczowego nad pustynną pustynią.

"Powiedz mi, mały" zaczął po długiej, przemyślanej przerwie. Niebo zaczęło świecić. Krajobraz był pochylony do wzgórz, ale poza tym był statyczny jak żaglówka na wietrze.

"Jestem Varda, powiedziałem, zapomniałeś?" Strzelił brzytwą.

"Po prostu tego nie rozumiem. Vardo, skąd przyszedłeś do tego wyjątkowego zwierzęcia?

"To nie jest specjalne zwierzę. Nie wiesz, jak wyglądają koty?

"Cóż," szturchnął. "Wiem, jak nie wyglądają. Nie są niebieskie. Widział jej małą twarz z nieporozumieniem. - Przynajmniej skąd pochodzę - dodał dyplomatycznie.

"To nic nie znaczy," odpowiedziała szybko. Jego palce lśniły przez lśniące sierści zwierząt i był cichy wir. "Oczywiście, sir Smurku, nie ma kota."

Roześmiał się, zyskując kolejne wyostrzone spojrzenie. Przez kolejne przeprosiny, tylko się poprawił. "A co jeśli ona nie jest kotem?"

"Ona jest kotem" - powiedziała znacząco.

Umysł jej dziecka przyszedł do niego tak świeży jak rosa.

"Ale ona nie jest zwykłym kotem" - dodała. "To magiczne."

"Magia!" Skinął głową, ale nie zapytał. Próbował udawać, że bierze to za fakt.

To było takie oczywiste. Zastanowiła się przez chwilę, po czym obejrzała się przez ramię do miejsc, gdzie dżinsowe skóry pokrywały żagiel pokrywający wejście do wagonu. Ręka Poodhrnuli, a kiedy zobaczyła, że ​​Frystyn wpatruje się w równe pochylenie na końcu samochodu, pochyliła się do ojca, jakby chciała mu powiedzieć jakąś tajemnicę. "Pomógł mi, gdy umarli moi rodzice. Uratował mi życie i teraz należę do niego. "

Rohden słuchał i nie wiedział, co zrobić z tymi informacjami.

"Ale on jest skromny i nie chce niczego ode mnie. Mówi, że musi po prostu polować. Uczę cię, jak zdobyć jedzenie i nie dać się złapać. Nie po jego śmierci, będzie za mną długo.

Mówiła sama o swoim zwierzaku, oczywiście i z przekonaniem, a jednocześnie był pełen podziwu i żalu. Przez chwilę zastanawiał się, ile wysiłku musiał wydać mały człowiek, by się przeciwstawić. Aby stawić czoła głodnej, obojętnej rzeczywistości świata i wierzyć w interpretacje jego wyobraźni. Zastanawiał się, jak długo może zachować takie beztroskie wizje, w których zwierzęta mogą pisać i mówić. Chociaż są niebieskie. Cokolwiek to było, nie miała prawa pytać jej i wiedziała o tym.

Musiało minąć jeszcze kilka minut, które wypełniły tylko wygładzone w drewnie koła i ciężki klinkier z okuciami. Varda potargał Sirę Smurk na białym brzuchu. W rzeczywistości była jasnoszara. Podobnie jak inne koty poplamione różnymi odcieniami szarości, okry lub rdzy, był brudny niebieski. Od nosa, przez szyję aż po wewnętrzną część jego łap, był szary, jak gdyby nosił swój niebieski, ubrany jak płaszcz.

Przez długi czas Rożnik wymyślił, jak zapytać rodziców. Jak tańczyła. Ale nie wiedział, czy ich strata była naprawdę prosta. Ostrzegł, aby ożywić każde bolesne miejsce, lub, być może, bardziej, by znów ją rozgniewać. Chociaż miała temperament temperamentu i być może zdalnie przypominała mu żonę, w końcu wyrzucił ją z głowy.

Był zmierzch. "Jeśli nie," przerwał milczenie ", dotrzemy do wioski wkrótce po zapadnięciu zmroku. Czy masz tam jakichś krewnych?

"Nie mam krewnych. Nie tutaj. Zostaję z mnichem z kaplicy. Ona troszczy się o kościół. Wchodzi w to sporo osób. Jest tuż za wioską, na wzgórzu. "

"Słyszałem, że obecnie kościoły są coraz bardziej puste. Więc w twojej wiosce jest wielu pobożnych ludzi? "

"Nawet tego. Ale ojciec może to zrobić. Zamrugała szeptem, a kupiec mógł się domyślić, co miała na myśli. "Powinieneś zdecydowanie zostać z nim przynajmniej do jutra."

Podziękował za ofertę, ale wyjaśnił, że wolałby znaleźć nocleg w wiosce, może w gospodzie, gdy była wyłączona. Jeśli nie, powinien jak zwykle spać w samochodzie. "Czy jest jeszcze pub? Dwie kozy? Znam ją z zasięgu słuchu. Wszyscy, którzy tam byli, chwaliły to. "

"Tak, cały czas. Czasami sprzedam Hostinskiemu to, co mamy tutaj z Sire'em. Również zioła okazjonalnie i tak, ale to nie ma znaczenia. Dziś powinieneś zdecydowanie zostać z nami. Dla twojego dobra. "

Macafous roześmiał się i podziękował Vardzie za opiekę nad ich duszami. Jednak wyznała jej, że od dawna uważana była za nadprzyrodzoną osobę wierzącego. Tak naprawdę z powodu incydentu z psotami. Poszedł do kaplicy jeszcze przez kilka lat, ale coraz mniej w końcu przestał. Nic, powiedział, nie było. Ani pociecha, ani pomoc. Wiara w wyższą moc w nim była ciężkimi butami codzienności.

"Nie wierzę zbyt wiele w głos mnicha. I nie dbam o twoją duszę. Ale mój ojciec jest dobrym felczerem. To ci pomoże. "

"Ale ja i mój syn nie jesteśmy chorzy. A tutaj, w piekle - potrząsnął głową na dwóch rozstawionych żołnierzy - robią całkiem nieźle.

Varda zatrzasnęła dłonią usta, a potem spojrzała na kota w jej oczach. "Tak właśnie zrobiłem," powiedziała mu. Potem zwróciła się do postaci wielkiego kupca. "Nie powiedziałem ci jeszcze, jak umarli moi rodzice."

Rožhden zacisnął uszy.

"Mój tata zrobił perfumy. Właśnie wtedy mama je robiła, ale on tego szukał ... - warknęła. Nienawidziła go, gdy nie pamiętała.

"Składniki?" Kupujący pomógł jej.

"Składniki!" Płakała zwycięsko. "Ciągle jechał dalej, czasem nawet bardzo daleko, szukając wszelkiego rodzaju dziwnych kwiatów lub zwierząt, z których następnie wydobył rzeczy."

"Wyciągnął ..." zastanawiał się.

"Tak przynajmniej powiedział. To prawie zawsze śmierdziało. To był zapach na końcu. Cóż, kiedy wrócił z wyprawy, przyniósł ze sobą coś naprawdę dziwnego. Wyglądało to jak wiewiórka. Był bardzo szczęśliwy z tego powodu.

Twierdził, że szukał lat, kiedy w końcu znalazł jakieś bagna na wschodnim wybrzeżu.

"To brzmi jak ekscytująca historia".

"Tak, to było", powiedziała z przekonaniem. "Ale był w jakiś sposób zainfekowany. Ponieważ wkrótce wszyscy zachorowaliśmy. "

Oczy Rohdena rozszerzyły się, jakby wiedział, dokąd zmierza jej historia.

Varda powtarzała jej cichym, monotonnym głosem. "Tak wcześnie na skórze zrobili takie czarne plamy," powiedziała, ciągnąc za rękaw "prawdopodobnie tak, ale te są znacznie mniejsze." Jego spojrzenie przesunęło się po gładkiej skórze, pokropionej czarnymi kropkami. "Przez kilka dni wszyscy byli martwi."

"Kim są wszyscy?" Bał się.

"Wszyscy. Mama, tata i młodszy brat. Sąsiedzi i inne zwierzęta. W końcu mówią, że spalili całą naszą ulicę. Ale nie pamiętam zbyt wiele. "

Zesztywniał, a pytanie, jak ona żyje, było oczywiste. Varda była gotowa na takie zapytanie. "Nie wiem. Jakoś byłem jednym z ostatnich, którzy żyli. Ale oni już przybyli na pole bitwy i zaczęli palić wszystko. Więc uciekłem. Nie za daleko. Nie wiedziałem nawet, gdzie biegnę, wszystko wydawało się dziwne i pokręcone, żywe. Poruszał się i chciałem to zjeść. Szczególnie jeden drogowskaz, który był naprawdę okropny! Po prostu uciekłem od niego. W końcu mam jedno drzewo w lesie. Więc jeśli to był las, nie wiem. Owinąłem korzenie wokół moich nóg i upadłem. A potem nic, więc powinienem być martwy. Ale poczułem, że Sir Smyrek liża mnie po twarzy, a potem był mnich. On mnie uzdrowił, a on także owinął moją lewą rękę, ale nie wiem dlaczego, a on mi tego nie wyjaśnił. Powiedział, że nie może mnie całkowicie wyleczyć. Obawiam się, że wciąż mam chorobę, po prostu nie umiera na tym. Potem podróżowaliśmy razem, aż tu dotarliśmy. "

Rożden, biedny człowiek nie wiedział, co myśleć. Między jego ojcowską troską a instynktem samozachowawczym doszło do gwałtownego pojedynku. Nie wiedział nawet, czy może jej zaufać. Przekonanie, że może zarazić się, jak mały Fryštýn, było trochę przyjemne.

"Ojciec powiedział, że im starszy, tym gorsza choroba" - powiedziała. "Mój brat był młodszy ode mnie, a on zmarł wcześniej. Więc nie wiem, może się myli. "Potem podniosła wielkie okrągłe oczy do dorosłego mężczyzny i spojrzała na jego twarz. Jego oczy spoczęły na jego twarzy, zastanawiając się, czy nie złapały go brwi.

Położyła dłoń na jej dłoni. Nie zrobiło mu to krzywdy, ale wręcz przeciwnie. "Nie musisz się martwić. Nikt nie umarł dawno temu. Twój tata da ci drijak i nic ci się nie stanie. Spójrz na mnie! - zakończyła wesoło.

Rožhden przyznał, że nic nie ryzykuje. Bez względu na to, czy maluch mówi prawdę, czy nie, postanowił jak najszybciej odwiedzić czcigodnego mnicha. Tylko po to, by zweryfikować prawdę o jej okropnych słowach. Miał dylemat. Nie chciał, aby dziecko, które tak szybko zdobyło jego współczucie, było kiepskim kłamcą, ale odetchnie z ulgą, jeśli nic z tego, co powiedział, tak naprawdę nie nastąpi. Przekręcił szyny i dwa duże, błyszczące tyłeczki zaczęły się szybciej trząść.

Krótko przed ich przybyciem Varda wskazał boczną drogę, która prowadziła przez wieś bezpośrednio do parafii. Wkrótce zobaczyli, jak mnich przybywa im na spotkanie. Fasada kościoła, która wyrosła ze szczytu wzgórza za nim, nie sprawiała wrażenia przybywającego boga. Po prawej stronie przybytku stał kamienny budynek z blaszanym dachem i masztem u boku. Z drugiej strony, niewypowiedzianie wyboista grupa zdeformowanych głazów, pozornie przypadkowo wplątanych w ziemię, powinna być prawdopodobnie cmentarzem. Przynajmniej dawno temu. Teraz przypominał przerośniętą, luźno pojmowaną wyobraźnię skały, kogoś, kto ją podniósł. Otaczała go prosta obudowa z cienkich, z grubsza obrobionych kłód.

"Ojcze, ojcze!" - zawołał Varda machając ciemnym, zakurzonym indygo, "Prowadzę was pacjenci!" Z tej odległości nie było pewności, czy cień jest tak ciemny, czy też taka brudna. Samochód w końcu zatrzymał się, a konie parsknęły głośno, dyndając po całym dniu wysiłku.

Przed nimi stała szczupła, żylasta postać, nieco sztywna i sucha. Ksiądz miał zakrzywiony nos orła, a na nim miał postrzępiony szary puch. Nie wiedział na pewno, ile ma lat, ale myślał, że jest gorszy niż w rzeczywistości. W jego oczach były soczyste, świetliste płomienie.

"Witam was w naszej małej parafii. Na zboczu wzgórza jest Hrazdival - wyrzucił niejasno niejasno dla siebie - a ja jestem ojcem Ormetho. Žaluziev, jeśli chcesz, ale to nie jest istotne, jak nam powiedziano w Kaplicy.

Wieczność minęła, zanim Mały Fryštýn odsunął głowę z samochodu i rozejrzał się wokół sytuacji. Kupiec powitał go grzecznie, a Varda, kot wciąż w jego ramionach, zsunął się elastycznie na ziemię. "Złapałem ich po drodze, kiedy mieli przekroczyć Smerf. Więc im ich zabroniłem! "Chwalił się z dumą i nic jej nie przeszkadzało

to nie było do końca prawdą. Rožhden, chcąc uniknąć nieporozumień, pospieszył z wersją, wiedząc, że jest bardziej wiarygodny. Mnich zapewne wiedział, że Varda ma własną koncepcję świata i nie zadał sobie trudu, by wybrać, co mu dać. Nowi goście z pokorą przeprosili za "drobne" niedogodności, jakie mogła spowodować dziewczyna, i poprosili sprawcę, aby wskoczył do kuchni i przygotował coś pokornego - inaczej, witamy na powitanie.

Rožhden ponownie chwycił wodze, mrucząc karetę obok masztu i wyciągając. Mnich zaprosił pielgrzymów, gdy hojnie ich wezwał, aby zobaczyli kościół. Tymczasem zamierzał zatrzymać ich dwa ciągnięcia.

To nie było zbyt wiele dla kościoła. W każdym razie nic nie było widać, a Frystyn, jego serce na języku, szybko skonfrontował ojca ze swoją opinią. On cicho go uspokoił, "aż do jutra będziemy mogli to wytrzymać" i "nie będziemy spać tutaj, tylko w domu" i odwróciliśmy się na wschód. Syn nadal protestował i twierdził, że nie jest w żaden sposób, a "brudny kłamca" nie uwierzył ani słowu. Jego lekceważący, skrupulatnie cierpki wyraz twarzy sprawił, że zaczął się rozmazywać od twarzy do miski gęstej i zaskakująco smacznej zupy.

Po obiedzie, kiedy Rožhden zinterpretował na życzenie osoby duchowej, co przeżył i gdzie podróżował, rozmowa wróciła do życia w wiosce i, oczywiście, w pubie.

"Biznes jest sercem naszego miasta" - powiedział dygnitarz. "Bez tego nasza społeczność byłaby w chaosie." Trudno było powiedzieć, co miał na myśli. Wstał od stołu, zniknął i wrócił z kubkiem w dłoni. - Eracer - powiedział i uśmiechając się z uśmiechem podniósł pojemnik: "Fasunk, do stanu". Wziął dwie filiżanki i położył je na stole. Następnie wysłał Vardę na zioła i inne surowce. Wypluł ją, by zabrał ze sobą tego faceta, podobno lepiej skamarada. Potem kot zniknął.

Kiedy mały Macafous opuścił pokój niechętnie i pokornie, ciągnięty przez młodszą, słabszą dziewczynę, zauważył bladoniebieskie futro Smurka, gdy wskazał na ocienione niebo na szczycie kościelnego dachu. Przypominał rzeźbiony ornament, który należał do niego od czasu do czasu. Siedział tam, wpatrując się daleko w dal i tak jak Frydyn obserwował go, odwrócił swoją okrągłą głowę, a jego oczy zamrugały na niebiesko. Chłopcy zamarli. "To naprawdę dziwne" - narzekał, sądząc, że jest sobą.

"To była praca, aby uporządkować, powiem ci," mnich pomyślał o w połowie pustej filiżance. "Tu wszystko padło, a kiedy wysłałem kaplicę, nie bardzo mi się to podobało. Obsługa to usługa, daremny wysiłek. Teraz w tym

ale znajduję opatrzność mojego własnego planu Boga "- skinął chwalebnie niebiosom. "Mój poprzednik wyjechał tu na czas nieokreślony, nieznany gdzie. Nigdy się nie dowiedziałem dlaczego, ale wersja, o której słyszałem, mówiła: spadając poniżej ciężaru swojej misji, opuściła to bezbożne miejsce. O, tak, mój synu - spojrzał w twarz grubego kupca, który był co najmniej tak stary jak on, a może i starszy - "panował nad grzechem i zamętem." Rožhden schylił się. Był zmęczony przez cały dzień i nie czuł żadnych dolegliwości, a jego religijne historie nie były tylko jego gustem. Nie opierał się ziewnięciu, mając nadzieję, że Fleter wyciągnie wnioski. Ale to było złe.

Następuje dramatyczny monolog na temat transformacji i poszukiwań, przebaczenia, zrozumienia i wyrzeczenia i kto wie o czym. Efektem tego była jednak funkcjonująca parafia i zajmowane miejsca kultu (mające znaczące rynkowe pochodzenie ekonomiczne).

Z interpretacji uwolniła zmęczonego podróżnika, by zwrócił Vardę, odzianą w płócienne sakiewki. "To są ostatnie. Będziemy musieli udać się do wioski obok - powiedziała, wymachując garścią różnorodnej roślinności. Ojciec Ormetoj podziękował jej i poinstruował ją w kuchni.

"Teraz przygotuję eliksir zapobiegawczy. Moc demona związanego w ciele tej maleńkiej istoty - mrugnął do dziewczyny - nie wolno nam lekceważyć!

W międzyczasie wrócił z dwoma sapiącymi kubkami skamlącego bata. Każdy powinien wypić własny, który nie wyszedł z imprezy Fryštýna bez głośnych protestów. To był koniec dzisiejszego teatru.

Nic nie trzeba robić, lek nie orać, następnego ranka Rožhden nie wstał. Płonął gorączką i miał halucynacje. Z drugiej strony, jego syn, jak zwykle, był w złym nastroju, więc przynajmniej był z nim w porządku. Ormetoj uważnie przyjrzał się chorym i potrzebował silniejszych leków. Plamy, które pojawiły się na skórze zaatakowanej przez noc, dały wyraźny znak. To poważne. Biedny kupiec był tak zdolny do porozumiewania się, aby zrozumieć, czego chce od niego ksiądz.

Biorąc pod uwagę, że pojawiły się lokalne zasoby lecznicze z poprzednią partią, potrzebne były nowe i bardziej skuteczne. Obejmuje to kilka bardzo kosztownych i trudnych do zdobycia ziół. Na szczęście mogli dostać - gdzie indziej niż w gospodzie. Jednak instytucja jest biedna, a kupujący, jak powszechnie wiadomo, jest bogaty. Dlatego ojciec Ormetoj pochylił się nad łóżkiem szalejącego wariata i próbował wynegocjować rozwiązanie tej trudnej sytuacji. A ponieważ za domem był wagon załadowany drogimi towarami, nie robił dużo pracy, kupujący w swoim półświadomym stanie

aby przekonać go, by poświęcił jedwabną szpulę, aby przetrwał. Ale Frystyn nawet nie nazwał tego popem i nalegał, by nie ruszył się z Vardy, która została przydzielona do misji ratunkowej. Myślała, że ​​nie ma nic przeciwko temu, ale chłopak uprzedził ją, żeby nie przeszkadzała ani nie przeszkadzała, co nie było bez lekkiego zerwania, a mój ojciec umierał, a nie umierał.

Varda wskoczyła na kadłub i złapała pierwszy bułeczek, który jej przyszła. Ale Frystyn nie stawiał oporu, zawołał: "Nie tutaj przez pomyłkę" i odłożył go z powrotem. Potem walczył przez chwilę, zanim odkrył, że jest gotów poświęcić się po raz pierwszy za uratowanie ojca. Varda skrzywił się i powiedział coś w tym sensie: "Może to wystarczy, choć byłoby lepiej" i poszli marszem do wioski.

Ves - to raczej małe miasteczko. Według skal dziewczęcych, skalibrowanych tak, by obejmowały otwarty świat i wspaniałą metropolię, był osadnikiem. Dla lokalnych jednak było to miasto.

"Gdzie masz swojego kota?" Fryštýn nie oparł się pokusie ściskania swojej eskorty, ponieważ jej obecność została zinterpretowana. "Może znowu nie uciekłeś?"

"Fool!" Rzuciła na niego przez ramię. "Sir Šmourek robi to, co chce, idzie tam, gdzie chce i kiedy chce. On nie zajmuje się, nie bada, nie szuka. On poluje. A kiedy jest to potrzebne, zawsze może być gdzieś w pobliżu. On z pewnością ma więcej powodów niż ty. "

"Wierzysz jakoś, to tylko kot."

Jeden przewrócił się na głowę. Nie mógł tego lubić. Ryknął z krzykiem na napastnika, dziewczynę czy nie. To było jego zdziwienie, kiedy wylądował plecami na suchej trawie tak mocno, że wstrzymał oddech na kilka sekund. Kark boleśnie uderzył kolanem o ziemię. Oparł się nieco czołganiu i świszczeniu. Przez chwilę szeptał i ssał, zanim zdał sobie sprawę, że jest bezwartościowy. Jego gniew nie pomógł mu.

"Jesteś tak słaby, jak ty jesteś głupi!" Rzuciła na niego. "Założę się, że nie przetrwałbyś jednej nocy na pustyni. Chyba że ktoś jest jak Smourek. Może wtedy. Upuściła go. - Wstań i nie stój. Ruszyła marsz w dół zbocza i nie obchodziło go, że musi coś zrobić, zanim zniknie z pola widzenia.

Hrazdival zawsze był miastem górniczym. W pobliżu, od kilku pokoleń, kopalnia odkrywkowa była tarasowana z boku sąsiedniej

wzgórza. Trafiała tam trójflorowa ruda, którą przetwarzano w lokalnej hucie żelaza. Następnie został on sprzedany do całego królestwa jako szlachetny metal, który stanowił część wielu stopów do celów wojskowych lub przemysłowych. Nawet alchemicy znaleźli dla niego nowe aplikacje w swoich próbach. Jednak ogólnie okazało się, że są całkowicie samodzielne. Tak czy inaczej, wzorcowym przykładem ceny takiego surowca byłoby to, że kompletny zbrojec trójpalcowy mógł być widziany tylko z daleka, przylepiony do generała, który, jak wiadomo, odsuwał na bok niepokój. Przynajmniej w czasach, kiedy jeszcze walczył.

Jeśli nic innego, to przynajmniej pomyślność miasta. Z tego powodu jego znaczenie wzrosło jako rynek zbytu dla towarów importowanych. Pierwsze stoiska z wiklinowymi, ceramicznymi lub kowalskimi produktami były widoczne przed chatą. Frystyn patrzył na łodygi i nie mógł się doczekać, by powiedzieć ojcu, jaką okazję biznesową odkrył tutaj.

Sama naczepa, może fajnie byłoby powiedzieć, że jest kwadrat, została przydzielona do lokalnej topografii i pochyliła się na południowy wschód z łagodnym zboczem. Przy jego górnej krawędzi stała tawerna z dwoma kozami z rzeźbioną bezczelnie tarczą. Parter otoczony był masywnym kamiennym murem, a podłoga była ciemnym ziarnem silnych mózgów.

"Poczekaj tutaj i patrz," Varda rozkazała tonowi nieposłusznego łajdaka. Nie zamierzała niczego omawiać. Nim jej krwawy atak narysował słowa oporu, była w środku.

W tym czasie miejscowość była pusta, ale kilka zagubionych, osłoniętych i rozproszonych stworzeń oraz grupa tajemniczych i niezwykle znanych mówców, którzy mówili o morderstwie lub planowali ogólnokrajowy zamach stanu.

"Witaj, Koblijka!" Zasalutowała i jowialnie wykonała cenną rolę w barze. Hostinský i właściciel firmy Božihod Kobliž był szanowanym człowiekiem. Statek odziedziczył w rodzinie. To było jak bycie niegrzecznym. Ten człowiek urodził się temu człowiekowi, a on nawet nikomu nie pomyślał, że powinno się to stać komukolwiek innemu. Prowadzenie takiego biznesu nie było zawodem, ale misja życiowa jedynego Boga wskazywała i mówiła: "Ty!" Jeśli ktokolwiek myśli, że to rzemiosło na temat tapingu piwa i pieczenia prosiąt, to pomyłka. Božihod był rodzajem centralnej komórki. Neuronalne epicentrum i duży organ zmysłu w jednym. Widział, słyszał i pamiętał. Miał to, co nazywa się złożoną świadomością. Nie był zwolennikiem znaczenia

inicjatywy, ale służył podobnie jak telefoniczna wymiana. Podłączył do siebie wszystkie możliwe kable i zawsze wiedział, dokąd się udaje. Dzięki niej informacje, witryny sklepowe, nieskazitelne słońce, wszystko, czego wymagała opinia publiczna.

A ten mały rabarbar, jak lubił nazywać Vardu, był jednym z nielicznych, który pozwolił mu dotrzeć do Kobliszki. To była jedna z jej cudownych cech. Nigdy nie zapytała i nie pozwoliła sobie. Po prostu tak się stało i jakoś to przeszło. Być może odegrała pewną rolę w tym, że potrafiła szybko myśleć i działać. Zanim osoba, która pojawiła się w wizjerze, zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje, i zanim jego mózg wyliczył odpowiednią odpowiedź, zwykle kończył się. Właściwie ta dziewczyna z tym czworonożnym przyjacielem była tajemnicą. Pewnego dnia pojawiła się tutaj, wywołując wrzawę, i od tego czasu nad lasem wisiał podobny koliber.

Jedna noc niespodziewanie pojawił się w pełnym tawernie, próbując namówić muffin- człowieka czegoś, co byłoby jej niebieski przyjaciel mógłby umoczy prażonych język. Taki kot nie miał szans na zobaczenie żadnego z kotów i wkrótce stał się w centrum uwagi, a nastrój zmienił się w pasję. Mimo, że sam prawdopodobnie nie myśleć był dość dobry gawędziarz, a gdy ktoś poprosił ją tam, gdzie rzeczywiście trwało i jakie zwierzę jest mile widziane, rozpoczęła tutaj swoją historię włosów podnoszenia z obiektywizmu i emocjonalnej historyka zobowiązań. I, podobnie jak w przypadku Rožhden Macafouse, zaskoczenie było współczuciem i ostatecznie przerażeniem. To jednak wszedł do gry w rodzaju ojca Ormetoj, powiedział, że nowy urzędnik kaplicy, z jego cudownych leków i wszystkiego odwrócił. Poza tym od tego czasu kościół nie był pusty, a wszyscy dbali o dobre relacje z ojcem.

Hostinski Koblíekek był wyblakłym, rumieniącym się człowiekiem, a jego nazwisko upadło równie dobrze jak jego wyblakły fartuch w kratę. Uśmiechnął się ciepło do Vardy, zapytał, jak sobie radzi, co było nowego i jak będzie wyglądać w tym czasie.

"Więc masz gości?" Roześmiał się. "Lubię słuchać. Jak oni się czują?

"Nie mówiliby zbyt wiele." Wskazała na szkarłatną czerwoną tkaninę tkaniny. "Ile to pasuje?"

Božihod pomyślał i spojrzał na towary. Przyznał, że wygląda idealnie i na pewno nie będzie miał problemu z wysłaniem go. "Ile oni biorą?" Zapytał.

Powiedziała mu, co to jest, a ponadto dał jej wszystko, o co poprosiła, powiedział, że chciałby częściej widywać takiego kupca. Powiedziała, że ​​dowie się, co można zrobić

poprosił o coś do smaku na wierzchu. "Dobre relacje, rozumiesz," uśmiechnęła się, chwytając marcepanową kłódkę i znikając, gdy się pojawiła.

Przed pubem Frystyn wkłada cukierki do ręki, komentując: "Uszkadza" i wracał do koszar.

Słoneczne południe zbliżało się, gdy Ormetoj przygotował drugą, lepszą dawkę dla jego pacjenta. Halucynacje ustały, a Rożden przemknął na przemian i szepnął do jakiego rodzaju snu. Ale według szacunku mnicha, zajęło mu to kilka dni, zanim przemówienia odbędą się na tyle, by móc wstać z łóżka. Konieczne będzie podawanie leku w większych dawkach i wzmocnienie jego działania poprzez przeprowadzenie kilku świętych oczyszczeń i, oczywiście, kosztownych rytuałów, które będą wymagały wymiany innych cennych towarów.

Kiedy Frystyn skończył lamentować i odrzucił wszystko, co doprowadziło ich do biedy, poszedł i wybrał z inwentarza ojca kilka innych, najmniej niezbędnych elementów do przeniesienia. Duchy zostały poświęcone obowiązkom kapłańskim, a Vard gdzieś zniknął.

Ormetoj miał swoją własną metodę utrzymania swojej trzody w porządku. Więc wszedł do holografii z Božihodem Kobližem. Obaj mieli podobne zdanie na temat harmonijnego współistnienia podmiotów gospodarczych. Podstawą ich filozofii był prosty fakt, że ludzie mają swoje potrzeby i każdy z tych szkieletów w szafie. A jeśli nie, zawsze miał taki szkielet, były dźwignie. Cały system działał na zasadzie dychotomii ludzkiej natury; rodzaj ciała i zazwyczaj są przeciwne naturze ducha. Odpowiednie sumienie, które zwykle wystarczało. W innych okolicznościach ci dwaj panowie mogli stać się odkrywcą prądu elektrycznego. Każdy z nich wzmocniona część potencjału klienta, który spadł do zadowolenia jego jurysdykcji i byli całkowicie przeciwną polaryzacją. Tworzenie ludzka pokusa nie jest dużo cięższy niż go potem zaszczepić skruchy, w razie potrzeby przy pomocy odpowiednich środków wsparcia. Ścieżka między tawerną a kościołem była dobrze zdeptana i łatwiej było chodzić. Po tym wszystkim, może sprzedać wiele rzeczy, a także przebaczać, zwłaszcza, gdy ma to wpływ na dobre wynagrodzenia, ponieważ tempo wykupu jest wprost proporcjonalna do ilości wydanych pieniędzy (które są następnie inwestowane w projekty społeczne). Rezultatem był zaskakująco funkcjonujący model gospodarczy. Kobli miał intratnego klienta, a Ormetho sprawcę, który zasnął. Przykład

ich współpraca ma miejsce w przypadku starszego górnika, adiutanta z kamieniołomu i kierownika zmiany, Ubaště.

Ubest miał zwykle problem z zajętym mężczyzną, mniej więcej - raczej w średnim wieku. Stwierdzenie, że jest to rutyna, byłoby nieetyczne.

"Tak niewierny, mówisz?" Ojciec Ormetoj pokiwał głową ze współczuciem. "Nie obwiniaj jej za syna, to z pewnością nie jest zła intencja", chodził majestatycznie między ławkami modlitewnymi. "Może to tylko wyraz jej rozpaczy, że twój pakiet padł ofiarą twojej misji wydobywczej. Pracujesz zbyt ciężko - wskazał palcem wskazującym. Odwrócił się do niego. "Nie martw się, wszystko jest dobrze" położył rękę na jego ramieniu. Potem odszedł i napisał krótką notatkę, zapieczętował ją i przekazał górnikowi. "Zabierzcie to z gospody", podał mu, "nie martwcie się, idźcie dziś zabawić i zaufajcie Boskiej opatrzności".

Następnego dnia pani Ubašťova, gorąca i czerwona jak cegła, którą właśnie zabrano, śmiała się, a kiedy było po wszystkim, wybuchła płaczem. Wielebna, oczywiście, nie wiedziała nic o jej dolegliwościach z profesjonalną empatią i zrozumieniem. Jak się okazało, wczoraj, w starej Ubasta, dwie młode kozy utknęły z młodą, wszechstronnie rozwiniętą suką i tym, jak miała do swojego dziadka. Co doprowadziło do przemówienia, jakim był facetem, jak wychodzili, a ona dałaby mu gotowy pułk; to było jak zerwana tama.

Mówił do niej łagodnie, ponieważ jej mąż uosabia atrybuty męskie w oczach innych kobiet. Sakrament tajemnicy konfesyjnej przyznał się do przemówienia, ale zapewnił ją, że wpływ ojcowskiej charyzmy małżonka na młodą kobietę był znaczny. Jego krótkie przemówienie zakończyło się niejednoznacznym wyobrażeniem o tym, co wszyscy wielcy Wszechmogący Hulahulaukan uważają za wszechobecne i sprawiedliwe. W tym momencie Ubašťova zdawała się kurczyć i skakać, i pozostała niezauważona. Jednak zapytała ją o świętą dekorację, jeśli miała coś, co chciała jej powierzyć. Podobno wyczuł boską wibrację, która była parafrazą pukania młyna Bożego. W końcu poprosił ją, by przyłożyła ucho do zimnej kamiennej ściany. Zapytana, czy coś słyszy, odpowiedziała poprawnie, nie po to, aby przygotować punkt: "Święte mury przybytku nigdy nie zdradzą i nie zdradzą" - powiedział, a wokół jego głowy dostrzegła chmurę.

Istniały dwa podstawowe sposoby osiągnięcia przebaczenia i odkupienia. Pierwszy, staroświecki, kiedy dana osoba rozmawiał z samym sobą, został zwolniony i zapłacono opłatę manipulacyjną. Drugi, nowoczesny sposób cieszył się coraz większą popularnością. Skarżący zapłacił maksymalną sumę pieniędzy, do której był uprawniony, zgodnie z własnym sumieniem

adekwatne wykup jego przestępstwa (i co może być sędzia) i duchową mocą swego później przeprowadzono ceremonię, całkowicie anonimowo, w którym rozmawiał z wszechmocną i wszechobecną oczyszczenia nieszczęśliwego nędznika dotkniętego przez grzech.

Dzięki zasobom ludzkim Bogini Koblize i dyskretnej stronniczości Žaluzjeva Ormetoje rozwiązanie okazało się wydajne i opłacalne. Nazwaliby to wspólnotowym dobrobytem. Strach i hipokryzja mogą zbliżyć ludzi. Przynajmniej na czas.

W ciągu następnych kilku dni samochód Macafousa rozjaśnił się, ale jego stan się poprawił. Varda spędzał większość czasu z dala od bazy, czynności, które ukryty obserwator nazwał dziwnym, a nawet podejrzanym. Ukrytym obserwatorem (ale tylko w jego opinii) był Frystyn. Postanowił udowodnić zdradę Vardy. Przykry zbieg okoliczności, jednak spowodował, że jego celem kiedyś wyciągnął z bagna na dnie wąwozu, czasem wydostać z pułapki, że gra zamiast rzucił w drzewo i ostatecznie jego ratunek z dzikiej świni. Pewna przyjaźń nie mogła być nawet słowem.


W międzyczasie poruszyłem kwestię tymczasowego aresztowania dwóch nowo powstałych sierot i przeklnąłem jednego z rzekomych pasterzy, co okazało się stosunkowo owocnym działaniem. To, że ludzie kradną, zawstydzają, wymijają podatki i ukrywają je, jest oznaką ludzkiej natury, która jest oznaką zdrowego społeczeństwa. Aż pewnego dnia będą publicznie dostępne, będzie fajnie. Prawdopodobnie będzie tak, gdy żadna nora lub wąż nie będzie wystarczająco duża, aby wilk mógł do niej wejść. Wtedy nie będzie potrzeby stosowania Korektorów, ale ekspertów od marketingu, którzy po prostu nadają im właściwą nazwę. Jak dobrze wiadomo, czego nie można ukryć właściwie, musi okazać się najbardziej uderzające, ponieważ jest o wiele mniej podejrzane. Oczywiście jest to duża, kolorowa naklejka bez żadnego uroku. Ktoś musiał zacząć o tym myśleć i spekulować i pytać. Dla takich osób historia po prostu nie zna tego miejsca. I nawet jeśli jedna z dwóch rewizji twórczego historyka robi wszystko. To po prostu historyczny fakt.

Z mglistych dołków z pierwszych lat mojego treningu, który wciąż był pod batutą Kapituł, przyszło mi do pamięci. Było to wspomnienie dobrej reputacji, którą mnisi śpiewali między sobą, zwykle krótko przed tym, jak wpadli na żyzną głębię ich ostatniego kielicha gdzieś nad rankiem.

Opowiedziała historię o tym, jak w czasach, gdy nikt nie pamięta, naród mieszkał w kraju, w którym nikt nie wie, gdzie leży. Ten naród miał władcę, którego imię nikt nie zna. I nawet naród go nie znał. Nikt nie wybrał tego władcy, sam wybrał siebie. Był to więc przynajmniej sposób, w jaki niejasno pamiętam, że mieszkał samotnie na wysokim wzgórzu, a inni żyli pod nim w dolinie, więc mógł je wszystkie ładnie widzieć. Te wszystkie były całkiem dobre i nigdy nie robią dobrze. Ktoś, prawdopodobnie z nudów, myślał, że drugi był lepszy. Że ma większe pole, albo ładniejszą kobietę, albo ma mniej do domu, albo co wiem. Wkrótce był to prawie naród. Władca zobaczył, że to już się nie dzieje i co za władca, gdyby nie zrobił czegoś z tym. Zaczął przywoływać tych ludzi ze swego wzgórza, ale go nie słyszeli. W swoim ogrodzie krajobrazowym od jakiegoś czasu pasożytował na pochwie. Postanowił podpalić i zalał wielki ogień widoczny z doliny. Tylko nieliczni to zauważyli i tylko jeden z nich postanowił zbadać to zjawisko. Kiedy wrócił później, przyniósł ze sobą dziesięć zasad, zgodnie z którymi każdy powinien zacząć jeździć szybko, w przeciwnym razie byłby z nim nie w porządku. To była prawdopodobnie dobra zasada, ponieważ działała przez jakiś czas. Nie kradła i nie mordowała i nie zakochała się w żonie sąsiada. Więc ona ukradła i zamordowała, i wciąż była, ale w pewien sposób ukryta. Więc działało mniej więcej. Ale brakuje jednej zasady. A ponieważ nie było to zabronione, ktoś zaczął pytać. Pewnego dnia kraj zniknął wraz z narodem i władcą.

Próbowałem sobie przypomnieć zabawne stwierdzenie, że historia jest nadal obecna wśród mnichów, ale prawie nikt, kto o tym pamięta.

Szarpnęłam się. Uderzyło mnie, jak i dlaczego to zapamiętałem. Tu i tam przytrafiły mi się takie rzeczy. Stępiona pamięć bez kontekstu, jak obraz snu, bez początku, bez końca.

To prawda, czasami zapomniałem. Może dlatego postanowiłem opuścić kwaterę główną i połączyć się ze światem zewnętrznym. Czułem, że wciąż mam te same twarze, oczy, połączone oczy. Obserwowali, obserwowali. Czułem się zbyt splątany w ich strukturach, jak gdybym był ich akceptowaną częścią

świat. Mieli swój system i żyli w nim. Wszystko musiało pasować. Czasami czułem mrowienie w plecach. Kiedy wyszłam, zatrzymał się.

To dobrze, że wciąż potrzebują wystarczająco dużo ludzi. Cokolwiek to jest, praca ta może być wykorzystywana jako usprawiedliwienie do wszystkiego, kiedy jest potrzebna. Z pewnością już dawno wyrzekłeś się własnego życia, wiesz i nie robisz nic oprócz służby, a wcześniej czy później prawdopodobnie kogoś zabijesz. Ale wciąż jest wystarczająco dużo czasu, aby go wyłączyć i spojrzeć w niebo. Są to przemijające przebłyski, krótkie oddechy przed kolejnym nurkowaniem w czarną, zimną głębię. Lotna iluzja wolności, kiedy różdżasz skrzydła i odrywasz się od ziemi, zanim zdasz sobie sprawę, że nie możesz latać, a złudzenie znika.

To jak taniec na linie. Po prostu zadaj jedno złe pytanie i popłyń. Dlatego nie pytam, dlaczego iluzja ulotna jest tak korzystna, a rzeczywistość nie ma tej właściwości.

Odwróciłem wzrok od deptaku szarych powozów, które, niczym abstrakcyjne gobeliny, wisiały przed złotym horyzontem zachodniego łuku nieba i ustawiały ich wyposażenie podróżne w wygodniejszej pozycji. Praca czeka.


Wieczorny kult Ormetoje był oczywiście udany. Tłum wierzących lub udających niewierzących porzucił ich miejsca. Božihod pączek, które nie chodzą do kościoła, oczywiście, w przypadku dwóch kozłów nie przygotowanych do napływu, ponieważ nagłe przejście między sacrum i środowiska restauracja, mają podobny efekt jak zimna kąpiel zmiennego płonącego saunie.

W międzyczasie Macafous senior został wymamrotany na tyle, by sprawdzić resztę swojego ładunku. W ciągu ostatnich kilku dni miał tylko kilka wspomnień, a rozpoznanie, co było tylko pośpiechem jego niedysponowanego umysłu, było poza jego siłą. W każdym razie doświadczył czegoś, co można bezpiecznie nazwać mieszanymi uczuciami. Gdyby nie był tutaj w powietrzu, w towarzystwie duchowych i kościelnych cnót swego gospodarza, byłby uważany za ofiarę napadu. Przypomniał sobie jednak raport syna na temat lokalnego rynku i chciał wykorzystać tę okazję. Miał nadzieję, że przynajmniej osiągnie zysk z tej sytuacji.

Frystyn, pod wpływem rozwoju wydarzeń ostatnich dni, a zwłaszcza doświadczenia jego wielokrotnego zbawienia, zmusił się do połknięcia części swojej męskiej dumy. Ukończył studia pod kierunkiem Vardiny jako kurs przetrwania

początkujący (i potępia, jak to nazwała), i uważali sukces przetrwania. Zgodnie z jej słowami, o to właśnie chodzi.


Siedziałem na ostatniej ławce i tańczyłem z tłumem. Doceniam umiejętności wokalne księdza. Nie było wątpliwości, że miał znaczenie dla lokalnej społeczności. Brakowało mu perswazji, elokwencji lub charyzmy. W dobrych warunkach mógł spodziewać się udanej kariery. Mógł być manipulatorem, jakiego potrzebował w wysokich kręgach organizacji. Kaplica w szczególności. Ludzie jego talentów zdecydowali, że udało im się wygrać, a czasami zachować władzę. Właściwie to nie do końca podobne do niego. Być może brakowało mu jednego decydującego czynnika - ambicji. W przeciwnym razie prawdopodobnie nie byłby zadowolony z tej rozpadającej się biednej pracy, która dawno już przeszła ważną ordynację i rodzimą paczkę tubylców.

Lektura Pisma z pasją, litanie i modlitwy recytowane dramatyczny, niemal działającą wyrafinowania i posiada liczne glosy bardzo zadowoleni z mostów osła do ukrytych aluzji do konkretnych osób wysyłanych pod oczy, brwi podniesione. Nie wątpiłem, że tylko adresat, do którego skierowana była uwaga, rozumie jego prawdziwe znaczenie. Niemal uwierzę, że był prawdziwym kapłanem.

Przestrzeń statku świątyni, jeśli była używana, została opróżniona. Grzbiety ostatnich (nie) wierzących odsunęły się w mrok i zadzwoniła nowonarodzona cisza między kamiennymi murami.

Wielebny wyjął z kazalnicy swoją ambonę i przeniósł się na plebanię, by pracować tu i tam.

"Znaczący kult" zacząłem kontaktować się.

Podniósł wzrok w moją stronę i zwolnił tempo moich działań. Na tle jego twarzy było kilka ukrytych wyrażeń, z których musiał wybrać właściwy. "Bracie" - powiedział. "Co mam winien za tak cenną wizytę?"

"Ścieżki prowizji" - powiedziałem z rękami. "Sam to wiesz."

- Och, tak, oczywiście - podniósł ukryty wysiłek w kącikach ust. Chwycił książkę w dłoń i skierował się ku mnie.

"Więc byłeś zadowolony z kultu?"

"Tak, oczywiście. Nie miałem początku. Zatonąłem z biegiem czasu. Starałem się nie hałasować. "

Mrugnął, coś działało mu na myśl. "Tak, zauważyłem ruch. Wieczorne światło, które spływa z tą starą rozetą - wskazał okrągłe okno nad wejściem - budzi wiele cieni.

Pokiwałem głową.

"Tak!" Zaczął po nerwowej przerwie. "Czy powstrzymasz się? Czy mogę zaoferować ci napój klasztorny? Jeśli podróżujesz, na pewno masz przegląd i chciałbym usłyszeć, co tam jest. "

"Tak", powiedziałem.

Potem poprowadził mnie do absydy i przyniósł dwa krzesła od podwórza do ołtarza. To było proste, kwadratowe, w zasadzie kamienny stół z gładkiej płyty betonowej na szczycie tabeli i służył nam dobrze.

Przez jakiś czas po prostu smugly plkali bzdur religijnych, tak często jak to lubi robić prawdziwi członkowie Chapel. W takich chwilach dla mnie głuchy przez opresyjnym obłudną idei prostoty życia, które prowadzą często ukrywa się za zasłoną zakonów, budynku użyteczności publicznej, aby pokazać. Było nieznośnie puste i opuszczone.

Opuściłem formalną notatkę, która zaczynała mi czołgać się po karku. Sięgnąłem po niego i poklepałem go po ramieniu. "Czy mogę nazywać cię imieniem, bracie Ormethoi?"

Roześmiał się. Nie protestował. „Jestem zaszczycony Bulahičre brata”, odparł równie nieszczery, dokładnie w duchu rozmowy.

Pokiwałem głową i zdjąłem kielich pozostałej wody. "Cieszę się, że to rozumiemy." Położyłem filiżankę na ołtarzu. Metalowe echo zniknęło w krótkim otoczeniu. "Ponieważ nie jesteś już kapłanem ode mnie".

Powoli schylił się. I skończył. Nie wyglądał na zaskoczonego. To było oczywiste. Uśmiechnął się. "Wydaje się, że jesteśmy do siebie podobni. Czy nie ... brat?

Przez chwilę panowała cisza, która brzmiała jak powietrze przecięte zimnym ostrzem.

"Wysłali cię?" Powiedział po chciwej chwili, wypełniony tylko ukrytym spojrzeniem.

"Niezupełnie", powiedziałem. "Ale wspomnieli o tym, gdy miałem to po drodze."

Pokiwał głową. "Powinieneś był zobaczyć, jak to wyglądało, zanim przyszedłem. Złożyłem to wszystko razem. Jasne, "powiedział ręką," aby się jednak utopić. "

Brzmiało to trochę nikczemnie i desperacko, ale słuchałem.

"Tu było opuszczone i zrujnowane." Spojrzał na masywne, zniszczone chusty. "Nie wiem kto odszedł i kiedy. Oczywiście, niektóre kłamstwa i sztuczki były potrzebne, ale znalazłem dziurę na rynku. Grzechem byłoby nie używać tego. Cóż, weź to. "

Przyznałem, że miał rację. Okazja rzadko się wyróżnia. Choć jest to okazja dla złodzieja. Tak długo po opuszczeniu parafii zauważyli, że nie wszystko ma być. Nie teraz, cały aparat reaguje na bodźce odruchami drabinkowymi, ale tak właśnie jest. Wyjaśniłem mu, że jeśli nadal będzie wysyłać wiadomości, nawet anonimowo, tylko adres parafii, a może tylko wioski, nikt by zrobić coś majsterkowania. "Oni po prostu chcą swoich pieniędzy" - powiedziałem. Chciałem wiedzieć, jak to było naprawdę. Jeśli nic więcej, powietrze odprężyło się trochę z uczciwością.

Poprosił mnie w zamian, ale przy okazji, kim jestem, zaprzeczyłem, że kaplica mnie prześle. Nie odpowiedziałem. Zamiast tego sięgnął lasce i wycieczka podniósł kawałek ostrza, poświata z ostatnich resztek światła przebił przestrzeń wokół i odkrył unoszące się cząsteczki kurzu.

Pokiwał głową, że zrozumiał. "Obawiam się, prawda?" Powiedział.

Zgiął usta i wzruszył ramionami. Potem podrapał się w łysą głowę. W rzeczywistości chwycił ją za palce i wyciągnął ją z jej głowy. Niespodzianka ujawniła jego własne obolałe włosy, które wydawały się próbować zwijać się, jeśli miały wystarczająco dużo. Wsunął też zakrzywiony czubek nosa. Zmiękczył przynajmniej przez co najmniej dziesięć lat.

"Byłem aktorem" - powiedział. Myślałem o moim pierwszym wrażeniu i byłem z tego powodu dumny. I naprawdę nie widzieli prawdziwego kapłana, aby celebrować Mszę tak dramatyczny efekt, zazwyczaj pracował dość nudno. "Ale tak nie było. Schowałem mały kredens, musiałem. Później jest biznesmen, kiedy dostaję się do ludzi, rozumiesz. Skinął głową. "Ale to nie było to. To był pomysł ".

Znałem tę historię. Nic niezwykłego. Takie losy można policzyć dziennie. Zacząłem wpadać w nawach uprzedzeń, a jeśli ten oszust wydawał mi się nieco interesujący, teraz zainteresowanie ustąpiło.

"... a potem znalazłem dziewczynę, a wraz z nią dziwnego kota. I tak było ".

... i tak było. Nowa informacja, odchylenie. Aleja stronniczości była pułapką. Zwróciła jej uwagę. Martwiłem się, że nasza sprawa się nie rozpocznie

skomplikować. Krótko wyjaśnił cały szum chorób zakaźnych i fałszywy lek, który później zaczął wzbogacać psychoaktywne składniki, tak że jego ofiarą w szponach trzymać dłużej i może być bardziej dokładnie przetwarzane. Nie powiedział tego, ponieważ musiał, ale raczej dlatego, że był z tego dumny. To była historia jego sukcesu.

Jeśli chodzi o dziewczynę, wykorzystała ona swój przebrania i odegrała tę rolę od samego początku. Zgodnie z tym, co powiedział, prawdy nie trzeba rozumieć. Nie wiedziałem, czy był taki mądry, czy po prostu miał korbę.

"... całkowicie się skończył" - powiedział. "Leżała tam i miażdżyła swój nonsens. Kolor był jak bóbr, a czasem szarpał ją. Czarne plamy rozpostarły się na skórze. "

Muł był gąbką. Trujący bokobrody w zielonym kapeluszu z szarymi łuskami. Czarne plamy były nowe. Szukałem, ale nie podsumowałem żadnej choroby, która pasowałaby do takich objawów.

"... i na to właśnie patrzyłem, bestia dla niej. Dotknął jej dłoni. Była cała poszarpana krwią. Myślałem, że je i chcę go zabrać. Cóż, to był pomysł! "

Straciłem wątek lub coś istotnego mnie ominie. Może się wymyśliła, pomyślała. A może to tylko dziki kot?

"... ale musiał je zdobyć. Nie jestem takim fanem i nie zostawiłbym dziewczyny w tym stanie. Zostałem z nią i patrzyłem, co się wydarzy. Krótko mówiąc, nie wiedziałem, co jeszcze mogę zrobić. Przez całą noc jej dłoń była pożywiona, a ja czekałem, aż robaki nadejdą i zaczną gnić, ale to i tak nie ma znaczenia. Wyszedł następnego ranka, położył się obok niej i czekał.

Zastanawiałem się, czy nie był on lepszym aktorem niż ja. Zdolność widzenia kłamstwa była zasadniczą częścią mojej pracy, nie mówiąc o głównej, ale nie byłam tu pewna. Dość się zmieniło. Jeśli nie ujawni się ona szybko, mój plan działania będzie się opierał na własnym. Jeśli go nie wziął.

"Dlaczego go nie dostałeś, kiedy zobaczyłeś go pochowanego w jej ciele?"

Uśmiechnął się, a ten wyraz był jednocześnie pełen nieporozumień i zdziwienia. "Jak już powiedziałem, ponieważ to nie zadziałało."

Kiedy wyjaśniłem, co podobno doświadczony jak on przypięty kot oczy, opisano jego płonące oczy i poczucie grozy, który spadł na niego w postaci wiatru, Ulżyło mi. Strzelił, to było głupie. Na szczęście rozwiązał mój dylemat z pewnością siebie. Byłem zadowolony. Plan nie był moim przyjacielem i nadal tak było

Nie lubiłem podejmować decyzji. Obawiałem się, że się mylę. Niepowtarzalność sprawy zajął się mną.

"To wyjaśnia wiele rzeczy" - powiedziałem. "Zacząłem się martwić, że jestem zaplątany."

W tym celu złożyłem oskarżenie, wstałem i wziąłem patyki. Tym razem jednak wziąłem trochę ostrze i dałem mu wystarczająco dużo czasu, aby to sprawdzić. Słońce już jest ustawione. Zmierzch, dogodny czas. Nie podobało mi się to, ale prawo mówiło wyraźnie. Na szczęście nie napisałem tego, a może był to alibizm, ale czułam się do tego zmuszona. Muszę jednak zwrócić uwagę na tę dziewczynę, jeśli się tutaj pojawi. Później porozmawiam z nią i dowiem się, jak to naprawdę jest z nią. Będzie to widoczne dalej.

Krótko przedstawiłem mu jego sytuację. A potem ... Wtedy to poczułem. Coś było nie tak.

Powietrze było wypełnione, nie wiedziałem co. Wszystkie włosy na moim ciele wyprostowały się. To było jak burza i czułem, że powinno się wyciągać światło z ciężkiej chmury. Był tak ciężki, że nie mógł utrzymać się na niebie i spadł na ziemię, gotowy, by ścisnąć mnie w całej mojej nieistotności. To było elektryzujące. Elektryzujące ...?

Gęsty zmierzch, podczas naszej rozmowy, wypełnił pokój. Rozeta wyglądała jak blada plama na czarnej tapecie zachodniej ściany. Spojrzałem w tym kierunku. Wejście było otwarte - była sylwetka kota. To, co zostało z tego światła, rozbłysło wokół niego w specjalny sposób, odbijając i iskrząc. Bladoniebieskie światło przelało się po nierównej podłodze do moich kostek. Miałem nieprzyjemne, dziwne uczucie. I jak to powiedział? Oczy, które zaplanowali? Tak, zaplanowali. A także wrażenie wiatru ...

Nie wiem, ile czasu to trwało. Być może tylko chwilę. Nie mogłem się ruszyć. Może mógłbym, ale nie mogłem tego dostać. Byłem w panice. Spojrzałem na niego i spojrzał na mnie. Nagle przyszło mi do głowy, a moje ciało zadrżało: naprawdę istnieje ... Wranguard.


"Pšššt. Dobre ubrania. "

W świetle pojawiła się kolejna sylwetka. Mały, ludzki. Pochyliła się nad nim.

"Dobrze, wystarczy, Smurf. Tylko przyjaciel - wyszeptała słodko do ucha, z dłonią na plecach.

Światło przygasło. Wszystko osłabło.

Owinęła ramiona dziecka i podniosła go z ziemi. Przycisnęła go do siebie i pocałowała go w nos. Był całkiem uroczym futrzanym zwierzakiem.


Dość się zmieniło. Rzeczy, które nie są mówione, a przede wszystkim, do czego nigdy, nigdy nie pytają.

Moje ostrze, które nagle wydawało się paloną świecą, zostało zepchnięte z powrotem do patyka.

Ormetoj powiedział, być może jako odwet: "To wystarczy, by wyjaśnić, prawda?" Przynajmniej myślę, że to powiedział. Odwróciłem się od niego. Zrobiłem dwa kroki po schodach oddzielając kapłana od statku. Poszedłem na wschód do centrum. Gdy weszłam przez drzwi, dziewczyna z kotem w moich ramionach odsunęła się i spojrzała na mnie. Spojrzałem jej w oczy i ... i na niego. Naprawdę wyglądał jak kot. Bladoniebieski kot. Zrobiłem kilka kroków po pochyłej ścieżce i padłem na trawę. Trzasnęła sucho. Spojrzałem na zachód. Słońce zniknęło. Linia horyzontu była ciemnoczerwona, jak wygaszony kominek, w którym emituje się gorączka ostatniego żywego węgla. W tym czasie Wschód był już czarny. Pojawiły się gwiazdy, jedna po drugiej.

Nieco później powiedziała: "Możesz spać tutaj. Lubimy gości. "Głos dziewczynki.

Podniosłem wzrok. Obwodowo, widziałem przedni wózek obok dom stał krzepki mężczyzna z jednego ramienia wokół ramion tulenie małego chłopca, który stał wciśnięty przeciwko niemu. Obserwowali.

"Jestem Vardem" - powiedziała. "A to jest Sir Šmourek." Uśmiechnęła się, szczerze i obrzydliwie. "Spotkaj się."

Podobne artykuły