Najsłynniejsze zabytki opowiadające o UFO (część 1)

06. 04. 2020
V międzynarodowa konferencja egzopolityki, historii i duchowości

UFO to nie tylko odkrycie współczesności. Przez tysiąclecia ludzie opisywali w atmosferze niezidentyfikowane obiekty w kształcie dysków. Odcisnęła swoje piętno także na sztuce starożytnych cywilizacji, takich jak Sumerowie, Egipcjanie, Grecy i Rzymianie. Współczesna era UFO rozpoczęła się w połowie XX wieku. To znaczy w czasach powstania rakiet i nowoczesnych samolotów high-tech. Postęp ten rodził się przeważnie w tajemnicy. Szansa? A może to paranoja?

Tak czy inaczej, te siedem przypadków obserwacji UFO, które omówimy w dwuczęściowej serii, przeszło do historii współczesnej historii ludzkości.

Kenneth Arnold, Xnumx 

 

24 czerwca 1947 roku cywilny pilot Kenneth Arnold poleciał do superwulkanu Mount Rainier w pobliżu Waszyngtonu. Podobno wpadł na coś dziwnego. Według jego słów widział dziewięć niebieskich świateł w formacji „V” lecących z prędkością 1700 kilometrów na godzinę. Na początku Arnold pomyślał, że to mogą być jakieś nowe samoloty. Minęły dwa lata od II wojny światowej, zimna wojna trwała rok – to by miało sens. Wojsko oświadczyło jednak, że nie prowadzi żadnych ćwiczeń ani testów nowych technologii w tym zakresie. Arnold opisał obiekty jako spodki, to z tego przypadku narodził się termin latający spodek. Wiele osób twierdziło, że Arnold miał tylko halucynacje lub po prostu widział cud. UFO o podobnym wyglądzie pojawiało się tam jeszcze kilkakrotnie.

Roswell, Xnumx

 

 

Sprawa z Roswell poruszyła wydarzenia związane z pilotem Kennethem Arnoldem i wzbudziła obsesję u niektórych osób. Ci, którzy znają już tę historię, wiedzą, że w tym przypadku nie zaobserwowano niezwykłego obiektu unoszącego się w atmosferze. Był rok 1947, a ranczer William „Mac” Brazer odkrył odłamki, metalowe pręty, kawałki plastiku i niezwykłe skrawki papieru na jednym ze swoich pastwisk w Nowym Meksyku. Gazety zaczęły donosić o odkryciu rozbitego latającego spodka, ale wojsko twierdziło, że szczątki pochodzą tylko z rozbitego balonu meteorologicznego. Od tego czasu sprawa była i nadal jest cierniem w oku teoretyków spiskowych próbujących udowodnić, że szczątki naprawdę pochodzą z latającego statku kosmicznego pilotowanego przez niektóre istoty pozaziemskie.

W 1995 roku niejaki Ray Santilli posunął się tak daleko, że opublikował film z autopsji obcego. Dopiero w 2006 roku Santilli ujawnił, że to mistyfikacja, ale nie omieszkał też wspomnieć, że opiera się na prawdziwym materiale filmowym. Jak się okazało, rząd rzeczywiście coś ukrywał.

Oto fakty: rzeczywiście był to rozbity balon meteorologiczny, który był częścią wojskowego projektu „Projekt Mogul”. Wojsko wypuściło balony pogodowe na dużą wysokość. Balony te przewoziły sprzęt do wykrywania broni jądrowej. Celem było ujawnienie, czy Rosjanie przeprowadzają próby jądrowe. Dowodem był obszerny raport opublikowany w 1997 roku – „Case Closed: Final Report on the Roswell Crash”.

Ale nawet to nie uchroniło przed szaleństwem entuzjastów spisku. Pomimo niezbitych dowodów, że to wcale nie było UFO, zainteresowanie tą sprawą wzrosło jeszcze bardziej. Turystyka w mieście wzrosła, co oczywiście było spowodowane katastrofą, która prawdopodobnie już na zawsze będzie kojarzona z rozbitym statkiem kosmicznym.

Podobne artykuły