Kosmonauci, którzy widzieli kosmitów

03. 10. 2017
V międzynarodowa konferencja egzopolityki, historii i duchowości

Obecnie na świecie są setki, a może tysiące ludzi, którzy widzieli ETV (UFO). Ale oficjalna nauka się tym nie zajmuje. Jednak nawet kosmonauci, którym możemy zaufać, mieli okazję zobaczyć tajemnicze obiekty.

ZŁOTA KULA

Historia opowiedziana nam przez byłego radzieckiego kosmonautę narodowości białoruskiej, generała pułkownika Sił Powietrznych Władimira Kovaljonoka, miała miejsce 5 maja 1981 roku około godziny 18:00 czasu środkowoeuropejskiego. W tym czasie nad południową Afryką w kierunku Oceanu Indyjskiego przeleciała stacja kosmiczna Salut 6, w której załodze znalazł się Kovaljonok. Kiedy kosmonauta zakończył zadane ćwiczenie gimnastyczne i wyjrzał przez okno, w pobliżu stacji zobaczył nieznany obiekt.

W kosmosie prawie niemożliwe jest oszacowanie wymiarów i odległości gołym okiem. Obserwatorowi może się wydawać, że patrzy na mniejszy obiekt, który jest bardzo blisko, ale jednocześnie jest to gigantyczny obiekt, który jest bardzo daleko i odwrotnie. Tak czy inaczej, w każdym razie w polu widzenia było coś dziwnego.

Niezwykły obiekt miał kształt elipsoidalny i leciał równolegle do stacji i w tym samym kierunku; nie zbliżył się ani nie odszedł. Jednocześnie najwyraźniej nadal obracał się w kierunku ruchu - jakby toczył się po niewidzialnej ścieżce, „ułożonej” w przestrzeni.

Kosmonauta został nagle oślepiony błyskiem jasnożółtego światła, który wyglądał jak cicha eksplozja, a obiekt zamienił się w złotą, błyszczącą kulę. To był piękny widok. Okazało się jednak, że to był dopiero początek. Po sekundzie lub dwóch podobna eksplozja nastąpiła ponownie w polu widzenia, gdy Kovaljonok zobaczył kolejną identyczną złotą kulę. Następnie pojawiła się chmura dymu, która wkrótce również przybrała kulisty kształt.

Stacja leciała na wschód, zbliżając się o zmierzchu do terminatora, styku dnia i nocy. Gdy weszła w cienie nocy na Ziemi, wszystkie trzy obiekty zniknęły z pola widzenia. Żaden z członków załogi ich więcej nie widział.

 "ŚWIĄTECZNA OZDOBA"

W 1990 roku kosmonauta Giennadij Strekałow był na stacji kosmicznej Mir, gdzie był świadkiem bardzo tajemniczego wydarzenia. Atmosfera była czysta, wyraźnie widoczna wyspa Nowa Fundlandia „unosiła się” pod stacją, a wkrótce potem w polu widzenia kosmonauty pojawiło się coś przypominającego kulę.

Świecąc i błyszcząc, przypominał świąteczną ozdobę, ozdobną szklaną kulę. Strekałow wezwał do iluminatora dowódcę Giennadija Manakowa. Niestety kuli nie udało się udokumentować; jak zawsze w takich przypadkach okazało się, że aparat nie był gotowy. Podziwiali wspaniałe widowisko przez około 10 sekund.

Kula zniknęła równie nagle, jak się pojawiła. W pobliżu nie było nic, co pozwalałoby na porównanie wymiarów. Strekałow relacjonował obiekt Centrum Kontroli Lotów i określił go jako zjawisko niezwykłe – nie użył terminu UFO. Jak wynika z jego słów, starał się obiektywnie opisać to, co widział, i chciał uniknąć bezpodstawnych przypuszczeń.

TAJEMNICZE „COŚ”

Na początku 1991 roku na stację orbitalną Mir przybył kolejny statek kosmiczny. Musa Manarov siedział wówczas przy dużym oknie i uważnie obserwował, jak statek powoli zbliża się do stacji kosmicznej. Kiedy podeszła wystarczająco blisko, zaczął filmować proces kopulacji. W tym momencie zauważył, że pod statkiem znajdował się jakiś przedmiot, który początkowo wziął za antenę.

Przyjrzał się uważnie i zrozumiał, że na pewno nie była to antena. „Więc to musi być jakiś inny element konstrukcji”, pomyślał wówczas Manarow. Jednak w następnej chwili ten „element” zaczął się oddalać od statku. Musa natychmiast połączył się ze statkiem i krzyknął: „Chłopcy, coś zgubiliście”. Co zrozumiałe, po drugiej stronie rozległo się zamieszanie.

Biorąc pod uwagę zdobyte już doświadczenia w łączeniu statków ze stacją w kosmosie, było jasne, że na etapie kontaktu nie mają one nic do stracenia. Jeżeli jakakolwiek część oddzieliłaby się od statku, miałoby to miejsce podczas jego wodowania, czyli w fazie, w której występuje znaczne przeciążenie. I tutaj było to powolne i płynne podejście obu obiektów kosmicznych.

W następnej chwili „coś” zaczęło tonąć pod statkiem. W momencie, gdy statek przestał zasłaniać obiekt, załoga skupiła na nim całą swoją uwagę.

Kosmonauci mieli wrażenie, że obiekt się obraca. Oszacowanie jego wymiarów i odległości od stacji okazało się problematyczne. Obserwatorzy założyli jedynie, że obiekt nie znajdował się w pobliżu stacji, dlatego ustawili kamerę na nieskończoność.

Jeśli obiektem był mały obiekt znajdujący się w pobliżu (np. śruba lub coś podobnego), przy tym ustawieniu nie byłoby możliwe ustawienie ostrości. Następnie założenie zostało potwierdzone. W momencie rejestracji obiektu odległość między statkiem a stacją wynosiła co najwyżej 100 metrów, a tajemniczy obiekt znajdował się za statkiem.

Możliwe, że było to UFO, ale nie da się dokładnie określić, co to było. Jedno jest pewne, obiekt nie był śmieciem kosmicznym, częścią Sputnika czy rakiety, o czym w tamtych przypadkach byłoby wiadomo. Zarówno służby specjalne RF, jak i USA monitorują położenie wszystkich głównych obiektów w przestrzeni kosmicznej.

Załogi statków kosmicznych i stacji orbitalnych są świadome ruchu podobnych obiektów. Gdyby podobny obiekt zbliżył się do Mira, kosmonauci zostaliby ostrzeżeni. Potem jednak powiedziano im, że w okolicy stacji nie dzieje się nic podobnego.

TRÓJKĄT

„Był tylko jeden przypadek w moim życiu, kiedy zetknąłem się z czymś niezrozumiałym, zjawiskiem, którego ani ja, ani nikt inny nie był w stanie wyjaśnić” – to słowa generała dywizji Sił Powietrznych, kandydata nauk technicznych Pawła Popowicza. „Stało się to w 1978 roku, kiedy lecieliśmy z Waszyngtonu do Moskwy”.

Lecieliśmy na wysokości około 10 000 metrów, byłem w kokpicie i przez przednią szybę widziałem, że w odległości około 1 metrów nad nami biały obiekt w kształcie trójkąta równoramiennego, który przypominał żagiel statku, leciał jednocześnie.

Samolot, w którym kosmonauta leciał z prędkością 900 km/h, ale obiekt nieznacznie go wyprzedził. Według szacunków Popovicha prędkość „żagla statku” była półtora razy większa niż prędkość samolotu.

Kosmonauta natychmiast przekazał swoje obserwacje załodze i pasażerom. Wszyscy próbowali ustalić, co to może być, ale trójkąta nie udało się zidentyfikować. Nie przypominał samolotu, bo miał idealny kształt trójkąta równoramiennego, a takich samolotów jeszcze wtedy nie było.

JN: Jedną z możliwości opisanego samolotu w kształcie trójkąta równoramiennego mógłby być demonstrator lotniczy Lockheed F-117 Nighthawk. Jego rozwój trwał od 1973 r., a pierwszy zdatny do lotu demontaż wystartował w 1977 r. o kryptonimie „Have Blue”. Jest więc możliwe, że USA chciały jedynie stylowo wysłać wiadomość do Sowietów „Mamy to i pracujemy nad tym."

SREBRNA PIŁKA

We wrześniu 1990 r., kiedy miała miejsce komunikacja z Ziemią, Giennadij Manakow udzielił wywiadu rosyjskiemu dziennikarzowi Leonidowi Łazarewiczowi. Odpowiadając na pytania dziennikarza, kosmonauta wspomniał o „najciekawszych zjawiskach” zaobserwowanych przez kosmonautów nad Ziemią. Oto jego opis jednego z wydarzeń:

„Wczoraj około 22:50 zaobserwowaliśmy coś, co często określa się jako UFO. To była ogromna, błyszcząca kula. Niebo było bezchmurne i czyste. Nie jestem w stanie określić, na jakiej wysokości piłka znajdowała się nad Ziemią, ale szacuję, że była to 20-30 kilometrów. Kula była większa niż największy statek kosmiczny, jaki do tej pory zbudowaliśmy. Mieliśmy wrażenie, że UFO unosiło się nieruchomo nad Ziemią. Miał bardzo wyraźne kontury i regularny kształt. Ale jak było naprawdę, nie potrafię powiedzieć. Obserwowaliśmy obiekt przez około 7 sekund, po czym zniknął.

Podobne artykuły